Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" napisał w piątek, że wypowiadając Trybunałowi Sprawiedliwości posłuszeństwo prawne, premier Węgier, Viktor Orban stawia się poza prawem. Gazeta wzywa UE do zdecydowanych działań przeciwko Węgrom i Polsce.

Reklama

Orbanowskie Węgry wymówiły najwyższemu sądowi UE posłuszeństwo prawne, odmówiły mu wszelkiego szacunku, akceptacji i uznania. Orban zarzuca sądowi złamanie prawa. To nie jest zwyczajna obelga, bluźnierstwo i prawna zniewaga, to nie jest tylko złe zachowanie, to jest atak na fundament Europy. Węgry sabotują europejską rację stanu - uważa niemiecki komentator Heribert Prantl.

Tekst niemieckiego dziennika skomentował dla PAP publicysta Rafał Ziemkiewicz.

Komentarz "SZ" zasługuje na uwagę przede wszystkim dlatego, że w zacietrzewieniu jego autor, którego poglądy można uznać za odzwierciedlające stanowisko lewicowo-liberalnej elity niemieckiej, odsłania jej hipokryzję w podejściu do instrumentów prawa wspólnotowego. Zarzucając Węgrom "obelgę, bluźnierstwo i zniewagę" postuluje bowiem objęcie ich procedurą "ochrony praworządności" i zastosowanie tego samego art. 7 Traktatu o UE, którym Frans Timmermans od dłuższego czasu straszy Polskę. A przecież, nawet jeśli przyjąć, że Wiktor Orban dokonał "ataku na fundament Europy", to nie ma to nic wspólnego z naruszaniem praworządności w jego kraju - zauważył Ziemkiewicz.

Reklama

Ziemkiewicz dodał, że jak widać, dla pana Prantla jest rzeczą oczywistą, że "ochrona praworządności" to tylko pretekst do karania za krnąbrność państw odmawiających podporządkowania się uzurpacji Komisji Europejskiej, przypisującej sobie bez żadnej podstawy prawnej rolę europejskiego "nadrządu". .

Po prostu, niejasny zapis prawa wspólnotowego, pozwalający Komisji wdrażać tę procedurę na podstawie podejrzenia, że dochodzi do naruszania praworządności – a podejrzewać można przecież każdego o wszystko – czyni "praworządność" wygodną bronią w walce o przekształcenie Unii z organizacji równych sobie państw, w federację podporządkowującą mniejsze narody większym - zaznaczył Ziemkiewicz.

Tego bowiem w istocie dotyczy spór o przymusową relokację imigrantów, dla celów propagandowych utożsamianych z uchodźcami, powiem nawet więcej – temu służyło sławne "herzlich willkommen" (zaproszenie uchodźców do przyjazdu do Niemiec - przyp. red.) Angeli Merkel ogłoszone bez konsultacji z innymi krajami i z pogwałceniem zasad traktatu z Schengen, w chwili, gdy Węgry, walcząc z falą nielegalnej imigracji, starały się obowiązki wynikające z tego traktatu wypełnić. Nie był to błąd (choć zapewne błędnie oszacowała kanclerz możliwości zapanowania nad skutkami swego posunięcia), ale cyniczne zastosowanie doktryny szoku: świadome sprowokowanie kryzysu, który miał umożliwić złamanie niezawisłości państw "nowej" Unii. Rozwój sytuacji, w tym także takie wypowiedzi jak komentowany tu artykuł, jasno pokazuje, że nie ma innego racjonalnego wyjaśnienia decyzji, która legła u podstaw nagonki na Węgry i inne kraje regionu - skonkludował Rafał A. Ziemkiewicz.