Polacy są w ferworze negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi dotyczących instalacji na ich terytorium bazy antyrakietowej. Minister Sikorski postawił właśnie nowe warunki USA. Zapomniał jednak, że decyzję, czy w Europie Środkowej powstanie amerykańska instalacja, powinna podjąć cała Unia Europejska.

Reklama

Sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli zgadzamy się na wspólną konstytucję, w której podkreślona jest waga wspólnej polityki międzynarodowej, i zgadzamy się na wspólnego ministra spraw zagranicznych, to nie możemy samodzielnie - na poziomie narodowym - decydować o sprawach tak strategicznych, jak bezpieczeństwo całej Europy.

Amerykanie, argumentując zasadność instalacji systemu antyrakietowego w Europie, twierdzą, że istnieje zagrożenie ze strony Iranu. Jeżeli to prawda, to czy jest to zagrożenie dla całej Europy, czy tylko dla Polski i Czech? Przecież w ewentualnym niebezpieczeństwie byłby cały kontynent. To Unia powinna więc wyrazić zgodę lub się sprzeciwić w kwestii amerykańskiej instalacji. Oczywiście, Ameryka prowadzi bardzo przemyślaną - podobną do rosyjskiej - strategię wobec Europy.

Woli rozmawiać z konkretnymi krajami i nie chce wdawać się w negocjacje z całą Unią. To naturalne. Efektem tego jest to, że dzieli dziś Europę, tak jak to już raz zrobiła podczas wojny w Iraku. Jeżeli więc szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski podczas następnej wizyty w USA nie wspomni o tym, że polska decyzja dotycząca baz musi być przedyskutowana z Unią, po raz kolejny pokaże Stanom Zjednoczonym słabość Europy i brak jej jedności. Podstawowe reguły współpracy obowiązują wszystkie kraje Unii.

Reklama

Nie mogą one kontestować tych zasad, kiedy jest im to na rękę i działać samodzielnie - żeby potem odwoływać się do tych samych reguł, ale już w celu pozyskania solidarności Europy. Kwestia bezpieczeństwa jest naszym wspólnym problemem. Na każdej płaszczyźnie. Polacy bardzo chętnie się z tym zgodzili , kiedy chodziło o bezpieczeństwo energetyczne. Ba, wręcz walczyli o to, aby Europa uznała, że kwestia solidarności energetycznej jest priorytetowa dla wszystkich krajów. Ja osobiście to wspierałem. Dlatego byłem bardzo przeciwny niemieckim układom z Rosją i budowie gazociągu bałtyckiego. Ale należy być konsekwentnym i tę sama solidarność odczuwać także w innych kwestiach, a więc i w kwestii budowy systemu amerykańskiego na naszym terytorium.

To zasada, która obowiązuje wszystkich. Nie tylko Polskę, ale też Francję, Niemcy czy Wielką Brytanię. Niektórzy zadają pytanie, gdzie jest granica - o jakich sprawach konkretne państwo może samodzielnie decydować, a kiedy musi swoje decyzje konsultować z Unią? I znów odpowiedź jest bardzo prosta. Kiedy chodzi o interes danego kraju, może robić, co chce. Jeżeli jednak ma to wpływ na całą Europę, decyzja musi być podjęta przez Unię. Choć osobiście jestem przeciwny instalacji amerykańskich baz w Europie, jeżeli cała Unia by się na to zgodziła, wiedziałbym, że przyjęliśmy na siebie wspólnie odpowiedzialność za tę decyzję. Fakt jednak, że Europa nie wyraziła dotąd zgody na tarczę, powinien dać do myślenia Polsce. Jeżeli podejmie ona decyzję, że nadal zgadza się na umieszczenie na swoim terytorium instalacji antyrakietowej, musi sobie zdawać sprawę, że zostanie w tej decyzji osamotniona. Polski rząd zaś będzie musiał się dwa razy zastanowić, jeżeli znów będzie próbował odwołać się do europejskiej solidarności.