Znalazłszy się w potrzasku Leeson zostawił wiadomość "I’m Sorry" i uciekł z Singapuru. Dotarł do Niemiec, gdzie w marcu został aresztowany i wydany Singapurowi. Osądzony dostał 6 i pół roku więzienia. W 1999 roku, po stwierdzeniu raka, wyszedł na wolność. Całkowite straty Leesona osiągnęły wartość 827 mln funtów - dwukrotnie większą niż wynosił kapitał banku i doprowadziły Barings do bankructwa. Bank został przejęty przez ING za symbolicznego funta.

Reklama

Nicholas Leeson:
Kiedy rynki idą w górę, uczucie jest genialne - bardziej upajające niż szampan, przyjemniejsze niż seks. Kiedy zarabiasz, czujesz się niezwyciężony.

Ale kiedy zaczyna dziać się źle, ukrywasz straty i ryzykancko próbujesz się odegrać. Nie możesz powiedzieć kolegom, że straciłeś pieniądze - nie pozwala na to etyka macho, która obowiązuje w dealing roomie (miejscu operacji maklerskich). A już na pewno nie możesz powiedzieć żonie, że życie w luksusach się skończyło. Zaczyna cię zżerać panika. Jedyne wyjście to ryzykować dalej - aż w końcu docierasz do punktu, z którego nie ma już powrotu.

Takie były moje przeżycia w 1995 r., kiedy więc usłyszałem, że Jerome Kerviel z Societe Generale przegrał 3,5 mld funtów, od razu zrozumiałem, o co chodzi.

Praca maklera działającego na rynku instrumentów pochodnych, na którym podejmuje się szybkie i jednocześnie ryzykowne decyzje, przyciąga osoby o upartym i trochę obsesyjnym typie charakteru. Banki potrzebują maklerów, którzy lubią podejmować ryzyko i odważą się zawierać kontrakty terminowe bardziej zyskowne, ale jednocześnie mniej bezpieczne niż konkurencja.

Reklama

Kiedy zaczyna dziać się źle, ogarnia cię paraliżująca panika. Funkcjonujesz w innej rzeczywistości. W świecie poza twoją głową wszystko jest dobrze. Ale w twoim wewnętrznym świecie jest tylko przygniatający strach. Masz świadomość, że stracisz pracę i wszystko, co się z tym wiąże. Najprawdopodobniej pójdziesz do więzienia. Próbujesz jakoś uciec z tego świata. Często sposobem na to jest alkohol, chociaż nie było tak w moim przypadku.

Wielu maklerów pali przed sesją marihuanę dla uspokojenia nerwów. Poza tym szefowie banków nie chcą rozmawiać o systemach kontroli ryzyka, unikania błędów i minimalizowania strat. Chcą wiedzieć tylko jedno: w jaki sposób maklerzy zarobią kolejne miliony.

Reklama

Ekipa z dealing roomu jest jak klan - najinteligentniejszy i najsilniejszy w budynku instytucji finansowej. Ale lojalność klanowa jest bardzo krucha. Gdy pojawią się kłopoty, nie znajdziesz w nikim oparcia.

Kiedy wygenerowane przeze mnie straty Banku Barings szły już w setki milionów, przyleciałem z Singapuru do Anglii na rodzinny obiad. Nikt nie miał pojęcia, co się dzieje, a ja co kilka minut wychodziłem do ubikacji, żeby zwymiotować ze strachu. Uznałem, że powiedzenie rodzinie prawdy byłoby znacznie gorsze niż powrót do dealing roomu. Chociaż w końcu uciekłem przez Malezję i Tajlandię do Niemiec, nikomu się do niczego nie przyznałem, nawet mojej żonie Lisie. Wszyscy dowiedzieli się prawdy z gazet.

3,5 mld funtów przegrane przez Kerviela to sporo pieniędzy. Takich strat nie da się wygenerować w krótkim czasie. Mnie wszystko zajęło trzy lata. Nie wierzę również, że nikt nie wiedział, co się dzieje. To niemożliwe, żeby dało się ukryć przed bankiem tak ogromne transakcje.