Pewnie nikt z państwa nie zadał sobie trudu, by pomyśleć choć przez chwilę o Ministerstwie Skarbu, ale jakże niesłusznie. Rozumiem, że nominacje w nim nie są może tak widowiskowe jak rzucenie niedoszłego ministra sprawiedliwości na autostrady, a szefa MON na operę i balet - ale zaręczam państwu, że jest tam nie mniej ciekawie. Jeśli bowiem w jakimś resorcie można mówić o kontynuacji tradycji pisowskich, to skarb wydaje się do takich porównań wymarzony. I tu, i tam jego szefem zostaje bowiem facet, który - owszem - nie zna się na nim ni w ząb, ale za to ma tę niezaprzeczalną zaletę, że nie podejmie żadnej samodzielnej decyzji i zawsze mianuje, kogo trzeba. Geolog Grad o wielu rzeczach może i nie ma pojęcia (mówiono o nim jako o kandydacie PO na ministra rolnictwa), ale za to doskonale wie, komu swe stanowisko zawdzięcza.
Ale to nie koniec analogii - tak jak za ministra Jasińskiego resortem trząsł 25-letni wiceminister Krupiński, tak teraz pierwsze skrzypce gra tam o cały rok starszy inny Michał - Chyczewski. Zapewne przemawia przeze mnie typowa starcza zazdrość o cudowne dzieci, które tuż po studiach, nie liznąwszy na dobre uczciwej pracy, nabyli kwalifikacji do nadzorowania procesów, w których przewala się miliardami złotych. Zżera mnie, że ja zbladłbym w obliczu jednego wyszczekanego prawnika, a oni gotowi są stawić czoła całym armiom zaciężnym międzynarodowych korporacji i walczyć z nimi jak równy z równym o nasz narodowy interes. Nie zaniedbując przy tym interesu Matki Partii, która im tę troskę powierzyła.
I jakaż tu cudowna równowaga - Krupiński był lepiej wykształcony? Zgoda, ale Chyczewski ma większe doświadczenie (rok w tym wieku to jak w przedszkolu - zupełnie inna grupa). Pewna nierównowaga pojawia się dopiero na poziomie pierwszych zastępców ministra - i tu PiS przegrywa z kretesem. Paweł Szałamacha był - owszem - ceniony przez rynek i szlify zdobywał w Clifford Chance, za to Jan Bury (PSL) ceniony jest przez PO, a szlify zdobywał w ZMW. A na dokładkę - i to przechyla szalę - to Burego popiera Staszek Dobrzański, który - jak wiadomo - świetnie sprawdził się nie tylko w wojsku, i to na dwóch etatach, ale i w biznesie.
Proszę państwa, trochę zaufania, po efektach ich poznacie. A jeśli się nie sprawdzą? Trudno, za cztery lata przyjdzie nowa ekipa i naprawi. Jej wiceministrowie już kończą gimnazjum.