A to oznacza, że w ciągu roku Hiszpania może stać się krajem, gdzie małp tak jak ludzi nie będzie można nie tylko więzić bez sądu, ale też filmować np. na potrzeby telewizji.

Reklama

"Wstyd mi, że w moim kraju ludzi porównuje się do zwierząt" - skomentował Raquel Arias z opozycyjnej Partii Ludowej. "To oczywiste, że nasi bracia, którzy nie wyewoluowali tak jak my, muszą być chronieni" - odpowiedział Josep Pernau z lewicowej gazety El Periodico.

Rezolucja odbiła się szerokim echem na całym świecie. I tak jak w Hiszpanii wzbudziła gorące komentarze. Jej zwolennicy zyskali miano ekstremistów, jej przeciwnicy - zacofanych tępaków. Entuzjazm mieszał się z miażdżącą krytyką, opinie wyważone prawie nie istniały. Wszystko razem mocno utrudniało zrozumienie: czy sprawa jest w ogóle poważna? I o co w niej chodzi?

Na początku była małpa

Według obrońców praw zwierząt chodzi o to, że wielkie małpy (czyli goryle, orangutany, szympansy zwyczajne i szympansy bonobo) powinny mieć prawa takie same jak my, ponieważ z biologicznego punktu widzenia to niemal ludzie.

Dowody? Genetycy wykazali, że ludzi i małpy różni zaledwie 1 - 2 proc. genów. Szympansowi można przetoczyć krew człowieka albo przeszczepić mu nerkę. Wszystkie wielkie małpy zdają też test lustra. To znaczy jeśli posadzi się je przed lśniącą taflą, rozpoznają się w odbiciu. Nie zaczną szukać tego drugiego za lustrem, ale np. obejrzą sobie zęby. Wielu naukowców uznaje to za dowód samoświadomości małp, tzn. rozumienia, że istnieją i są integralnymi jednostkami.

Podobieństw między małpą a człowiekiem jest więcej. Co prawda anatomia uniemożliwia im mówienie, ale są w stanie opanować symboliczne znaki pozwalające im skutecznie komunikować się z nami (oczywiście tylko w najprostszych sprawach). Również całkiem dobrze liczą oraz przejawiają całą gamę uczuć: od złości i strachu przez zazdrość po miłość.

Reklama

"Małpy naczelne to nasi genetyczni krewniacy. Są wyposażone w takie atrybuty człowieczeństwa jak przyjaźń, nienawiść czy troska o bliskich" - tłumaczy DZIENNIKOWI dr Przemysław Nawrocki, biolog z WWF Polska. - Szympansy tak jak my umieją zachwycić się zachodem słońca. Potrafią też pójść na wojnę.

"Gdyby Ziemię odwiedzili Marsjanie i przyjrzeli się życiu emocjonalnemu ludzi oraz małp, nie dostrzegliby między nami żadnej różnicy" - uzupełnia Charlotte Uhlenbroek, zoolog, autorka książek i filmów o szympansach. "To, że prowadzimy zupełnie inny tryb życia, to efekt wyłącznie języka i technologii".

Prawie człowiek

A jednak, mimo że z biologicznego punktu widzenia dzieli nas tak mało, przywykliśmy patrzeć na małpy jak na wszystkie zwierzęta, czyli jak na istoty niższego rzędu. Skąd się wzięło to przekonanie?

Są dwa jego źródła. Pierwszym czarnym bohaterem ruchu obrony praw zwierząt jest... Arystoteles. Ten wybitny starożytny filozof, astronom i logik dwa tysiące lat temu po raz pierwszy sformułował teorię, według której matka Natura stworzyła wszystkie zwierzęta po to, by służyły człowiekowi. A zatem to człowiek jest władcą ziemi, królem tego, co żyje. Podobnie interpretuje się drugie źródło, czyli Stary Testament. Czytamy w nim, jak Pan Bóg przyprowadza przed oblicze Adama wszystkie zwierzęta, by ten nadał im nazwy. Fragment ten wywyższa człowieka - symbolizuje objęcie przez niego władzy nad wszelkim stworzeniem.

Wobec takich autorytetów trudno się dziwić, że niewielu z nas uważa ludzi i zwierzęta za równych sobie. Jednak Peter Singer, bioetyk z Uniwersytetu Princeton, dziwi się, i to bardzo. "Są tacy, którzy twierdzą, że każdy człowiek w każdych okolicznościach przewyższa każde zwierzę. Dla nich nawet osoba, która z powodu defektów genetycznych w ogóle nie myśli, to coś więcej niż małpa. Takie rozumowanie to nic innego jak gatunkowy rasizm!" - oburza się profesor w rozmowie z DZIENNIKIEM

Peter Singer, autor jednego z najpopularniejszych podręczników etyki na Zachodzie, jest bohaterem wszystkich bojowników o prawa zwierząt. To właśnie on przyczynił się do założenia w 1993 r. tzw. Projektu Wielkich Małp (GAP). Jest to plan nadania małpom praw, które wymieniono w hiszpańskiej rezolucji. A skąd się w ogóle wziął ten pomysł? W książce "Wyzwolenie zwierząt" Singer argumentuje, że normy moralne powinny odnosić się nie tylko do ludzi, ale do wszystkich istot odczuwających cierpienie. "Hiszpańska rezolucja to historyczny moment" - mówi profesor. "Jest ona dowodem, że ciągle są na tym świecie idee, które nie tylko nie umierają, ale potrafią pokonać ludzki egoizm, uprzedzenia i okrucieństwo".

Niestety na zaangażowanie Singera w obronę praw zwierząt kładą się cieniem inne poglądy profesora. Bioetyk popiera eutanazję oraz aborcję i choć uznaje dziecko poczęte za istotę ludzką, akceptuje zabijanie chorych płodów.

Zachwyty i krytyka

Jak można się domyślić, hiszpańska rezolucja zachwyciła nie tylko obrońców praw zwierząt, ale i wielu naukowców oraz zwykłych ludzi. - Kluczową sprawą jest ustanowienie zasady, że małpy nie mogą być traktowane jak przedmioty - stwierdziła Charlotte Uhlenbroek w wywiadzie dla BBC. W licznych zachodnich serwisach można było spotkać wiele przykładów aplauzu, jaki wywołała ta inicjatywa. "Czas, by Wielka Brytania poszła w ślady Hiszpanii" - czytamy na przykład na stronie www.lifesitenews.com.

A w Polsce? W serwisie onet.pl pod informacją o hiszpańskiej rezolucji znajduje się sondaż. Na pytanie, czy ludzkie prawa powinny objąć również małpy, 70 proc. internautów odpowiedziało: nie. Co istotne, swój głos oddało ponad 14 tys. osób.

"Nadanie małpom praw to sprawa kontrowersyjna i niejednoznaczna" - mówi DZIENNIKOWI prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk. - Intencja hiszpańskiej inicjatywy jest niewątpliwie słuszna, bo małpy naczelne narażone są na wiele niebezpieczeństw, szczególnie ze strony człowieka. Zwierzęta powinny być jednak przedmiotem naszej ochrony, a nie jej podmiotem. Innymi słowy, nie możemy im nadawać podmiotowości prawnej, bo nie są to stworzenia świadome swojego losu. A zatem nie są w stanie zrozumieć ani egzekwować nadanych im praw.

"Przyznanie małpom naczelnym prawa do życia i wolności od tortur nie jest równoznaczne z nadaniem im podmiotowości prawnej" - precyzuje prof. Andrzej Zoll. "Mimo to uważam, że inicjatywa hiszpańskiego rządu jest niepotrzebna. Wystarczyłoby wpisać małpy naczelne na listę gatunków zagrożonych, co przecież ma na celu ochronę ich życia".

"To, że małpy naczelne nie zrozumieją nadanych im praw i nie będą umiały ich egzekwować, nie jest argumentem przeciwko takim inicjatywom jak hiszpańska rezolucja" - ripostuje Nawrocki. "Osoby chore psychiczne również często nie są w stanie dochodzić swoich uprawnień, ale nikt im z tego powodu nie odbiera człowieczeństwa".

Za kradzież banana

Trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej znaczeniu trzech praw, które w Hiszpanii mają otrzymać małpy, pojawiają się wątpliwości.

Wydawałoby się, że prawa do życia i wolności od tortur nie wzbudzają kontrowersji. Wiadomo: ani ludzi, ani zwierząt nie wolno zabijać oraz niepotrzebnie męczyć (czasami zwierzęta laboratoryjne cierpią, wtedy zadaniem naukowców jest po pierwsze rozstrzygnięcie, czy to cierpienie uzasadnione, a po drugie maksymalne jego złagodzenie). Jednak prawo do życia oznacza również możliwość zastosowania w krytycznych sytuacjach samoobrony. Wyobraźmy więc sobie zwierzę, które dręczone przez swojego właściciela zdołało odpłacić mu pięknym za nadobne. Jak ustalić, czy działało w stanie wyższej konieczności? Czy znalazłby się ktoś, kto by się tego podjął?

Jeszcze gorzej rzecz się ma z prawem do wolności osobistej. Oznacza ono, że członkowie "społeczności równych" (jak czytamy na stronie Projektu Wielkich Małp) nie mogą być więzieni bez legalnego procesu. Tym razem pomyślmy o małpie, która ukradła kiść bananów. Gdyby miała prawo do wolności osobistej, oznaczałoby to, że prawowity właściciel owoców mógłby pozwać do sądu lub żądać rekompensaty właśnie od niej, a nie od jej opiekuna. Czy ma to jakikolwiek sens w sytuacji, kiedy małpa nie rozumie pojęcia kradzieży? Oraz gdy nie potrafimy i pewnie nigdy nie będziemy umieli porozumieć się z nią w tak skomplikowanej sprawie?

Małpi spokój

Jeszcze inaczej widzi problem prof. Jan Hartman, bioetyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według niego hiszpańska rezolucja nie jest ani próbą antropomorfizacji małp, ani dzikim wybrykiem hiszpańskich socjalistów, którzy ulegli presji obrońców praw zwierząt. "Na całym świecie prawa przysługujące zwierzętom są niewystarczające, by skutecznie chronić je przed cierpieniem i krzywdą, którą wyrządza im człowiek" - mówi Hartman DZIENNIKOWI. "Uważam więc, że prawa te powinny być zaostrzone, a to proponuje właśnie hiszpański rząd. Prawo do życia i wolności powinno przysługiwać wszystkim stworzeniom, a im bardziej są one inteligentne i wrażliwe, tym bardziej zasługują na naszą ochronę".

Na czym zatem polega kłopot z hiszpańską rezolucją? "Inicjatywie tej niepotrzebnie przypięto łatkę nadania małpom praw ludzkich" - odpowiada profesor. "Nie trzeba nadawać temu gatunkowi statusu istoty prawie ludzkiej, by ją skutecznie chronić. To sprowadza całą dyskusję na manowce i zupełnie niepotrzebnie wikła nas w metafizyczne rozważania. Do wzmocnienia ochrony zwierząt wystarczą inne przesłanki moralne (np. współczucie), a nie przypisywanie zwierzętom uprawnień osobowych".

Podsumowując, warto dodać tylko jedną rzecz. Mimo licznych podobieństw małpa, nawet ta najbliższa nam genetycznie, nie jest i nigdy nie będzie człowiekiem. A zatem czy nam się to podoba czy nie, sprawy ludzkie w ogóle jej nie obchodzą. W całej hiszpańskiej awanturze jedyną grupą, która zachowała spokój, byli sami zainteresowani - 315 wielkich małp mieszkających w tej chwili w hiszpańskich ogrodach zoologicznych. Dlaczego? Bo o niczym nie wiedziały.