Dlaczego, choć szczepimy się, a liczba zakażeń jest niska, nie możemy normalnie funkcjonować?
Normalnie, czyli jak z czasów sprzed COVID-19… Myślę, że udało się nas, obywateli, skutecznie wystraszyć. Słusznie czy nie – to już pytanie do lekarzy, epidemiologów. Postanowiliśmy mniej lub bardziej świadomie oddać część naszej wolności w imię ochrony przed bezpośrednim zagrożeniem. Nie myśleliśmy o tym, jakie będą konsekwencje długofalowe tego stanu rzeczy i jak będzie wyglądać przywracanie pełni praw obywatelskich. Rząd podjął działania, które szczególnie na początku nie były kontestowane przez większość społeczeństwa, jeśli chodzi o merytoryczne podstawy. Nie zastanawialiśmy się, na jakiej podstawie zapadają konkretne decyzje. To przyszło później. W efekcie, w kontekście braku dyskusji nad podejmowanymi decyzjami, narastały w nas wątpliwości, które dziś objawiają się w formie podważania pandemicznego prawa. Najlepszym tego przykładem jest nasze podejście do noszenia maseczek. Im dalej od wielkich miast, gdzie jest mocniejszy nadzór policji, tym mniejsza nasza karność w ich zakładaniu.
Od przeszło roku mamy w kraju stan epidemii. Może trwać w nieskończoność?
Mamy w konstytucji odpowiednie stany, które można wprowadzać. Klęski żywiołowej, wyjątkowy.