Dorota Szczygieł psycholog, doktor nauk humanistycznych, wykładowczyni na Uniwersytecie SWPS. Specjalizuje się w psychologii emocji. Członek międzynarodowego konsorcjum naukowego prowadzącego badania dotyczące wypalenia rodzicielskiego. Współautorka m.in. badania „Parental Burnout Around the Globe: a 42-Country Study”
DGP: Znajomi rodzice opowiadają, że nie dają już rady: są zestresowani i zmęczeni, zajmowanie się dziećmi nie daje im radości, lecz przeciwnie - powoduje, że obojętnieją na to, co przeżywają ich pociechy, łatwo się irytują. Mają poczucie bezsilności, a jednocześnie zadręczają się, że robią za mało albo źle i zawodzą w swojej roli. Czy to wypalenie rodzicielskie?
Dorota Szczygieł: Każdy rodzic czasami jest wyczerpany i ma wszystkiego dosyć. Działa jak na automatycznym pilocie, dba o podstawowe potrzeby dziecka, ale nie interesuje go, co ma ono do powiedzenia, bo akurat sam bardziej martwi się pracą. Mówi: „Robię to, co trzeba, ale nic więcej, bo nie mam siły”. Ale to nie musi od razu oznaczać wypalenia. Za wypalonych rodziców uważa się tych, którzy co najmniej raz w tygodniu dostrzegają u siebie symptomy wyczerpania i przeciążenia związanego z zajmowaniem się dziećmi. Towarzyszący temu stres występuje u nich w dużym nasyceniu. Zresztą mamy na to twarde miary.
Jakie?
Badania kortyzolu, czyli hormonu stresu. Aby sprawdzić jego poziom, pobiera się około trzycentymetrowe pasmo włosów z tyłu głowy - taka próbka pozwala na określenie poziomu kortyzolu w organizmie w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Psycholożki z Belgii i Francji nie tak dawno sprawdziły, czy wysokie stężenie tego hormonu jest powiązane z wypaleniem rodzicielskim: od rodziców pobrano próbki włosów oraz poproszono o wypełnienie specjalnego kwestionariusza, a następnie przeprowadzano z nimi wywiady. Gdy wyniki wróciły z laboratorium, okazało się, że w grupie kontrolnej - u osób, które nie obserwowały u siebie symptomów wypalenia - poziom kortyzolu był dwa razy niższy niż wśród rodziców, którzy skarżyli się na chroniczne przeciążenie i zmęczenie swoją rolą. To obiektywny wskaźnik, że źródłem ich stanu nie był zwykły, codzienny stres, tylko coś silniejszego, bardziej szkodliwego.
Czym zatem różni się wypalenie rodzicielskie od zwykłego stresu?
Stres jest czymś naturalnym - doznajemy go w ciągu dnia, potrzebujemy go nawet, aby normalnie funkcjonować. Gorzej jest wtedy, gdy występuje w dużym nasileniu i wiąże się z długotrwałym, chronicznym napięciem. Mam na myśli sytuację, w której nasze zasoby potrzebne do tego, aby sobie ze stresem poradzić, są mniejsze niż nasze obciążenia, a efekt ten utrzymuje się stale. Wtedy właśnie może dojść do wypalenia.