Jan Wróbel: PPS-owcom bliżej do niemieckich Zielonych niż do tamtejszych socjaldemokratów czy postkomunistycznej Die Linke. Przepraszam, że tak od Niemców wyzywam, ale to dla polskiej lewicy solidny punkt odniesienia.

Gabriela Morawska-Stanecka: Jakoś nie widzę, by w Niemczech były dla nas bardzo ważne punkty odniesienia, choć warto się lewicy w Europie przyglądać. Zieloni najpierw kojarzyli się z ekscesami młodości pokolenia Joschki Fischera...

Reklama

Który za młodu skopał policjanta.

A dzisiaj prezentują ciekawą diagnozę, jakoś tam lewicową. W Die Linke bardzo jest aktywna Sahra Wagenknecht, wojowniczka, ale dogmatyczka. Kanclerz Scholz kluczy w swojej polityce wobec wojny w Ukrainie, ale ma ogromny bagaż w postaci wyborców, których wielu przechowuje sympatię wobec Rosji jeszcze z czasów NRD. Społeczeństwo wschodnich Niemiec nie pozbyło się sentymentu do „dawnych, dobrych czasów”.

Reklama

Polskim „byłym NRD” mogło być Zagłębie. Region robotniczy, przeorany przez transformację, z sentymentem do ziomka - Gierka z Sosnowca. „Wiara, która przetrwała”, głosiło poruszające hasło kibiców Zagłębia Sosnowiec. A jednak...

Zagłębie to zabór rosyjski. W dużych miastach polskich mniej lub bardziej udawało się skorzystać na wessaniu przez carskie imperium. Studia w Petersburgu - prędzej tam wpuszczono kobiety na studia niż na ziemiach polskich, posada inżyniera itd. Inteligencja polskiego pochodzenia, jeżeli chciała, mogła sporo skorzystać. Zagłębie było proletariackie, walczyło się z caratem, częścią tradycji „czerwonego Zagłębia” były zmagania narodowe przeciw rusyfikacji w takim samym stopniu, jak walka o godne warunki pracy. Nie ma tu szans na „NRD”, nawet mit, że w Sosnowcu jakoś specjalnie kochają Gierka - w mojej ocenie - jest wymyślony. Co mnie nie dziwi. To niemający wizji Gierek otworzył Polskę na kredyty i technologie, tamta władza musiała po prostu coś zrobić, by przyspieszyć rozwój kraju. To się tak poukładało...

Piszący kilka stron dalej Rafał Woś nie wybaczy pani tego określenia, że „tak to się poukładało”. To przecież Gierek poukładał.

Reklama

Pewne zjawiska społeczne wynikają z uwarunkowań. Po grudniu 1970 r., po zabiciu robotników, coś trzeba było zmienić, by ratować władzę. Musieli odpuścić. Padło na szybki rozwój, na modernizację. A wyszło, jak wyszło. Trudno mieć sentyment do Gierka. Robi się tymczasem z niego bohatera, co mnie denerwuje. Chociaż trochę rozumiem jeszcze nostalgię za nim na Górnym Śląsku. Nie mieszkałam tam wtedy, tylko w Szczyrku. Proszę mi wierzyć, to była uboga wioska, nie Zakopane. Dzieciństwo kojarzy mi się w dużej mierze ze staniem w długiej kolejce.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU MAGAZYNU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>