Tym razem nie ma już żadnego alibi. Bo Trybunał się wypowiedział, bo Polską nie rządzi już "prawie Putin” i przestrzeganie prawa nie jest już legalizowaniem "prawie dyktatury”. Pozostaje nagi, pozbawiony wszelkiego etycznego, a nawet politycznego sensu akt prywaty, urażonej godności, osobistego liberum veto. I to w wykonaniu człowieka, któremu tradycja sarmackiej anarchii nie wydawała się szczególnie bliska.

Reklama

Bronisław Geremek jest kimś ważnym w polskiej historii. Jest też postacią znaczącą dla części inteligenckich elit. Jego stosunek do prawa jest dla wielu ludzi wzorcem. I ten geremkowski wzorzec jest dla egzekucji i poszanowania prawa w Polsce absolutnie niszczący. Morał z postępowania wybitnego polityka i profesora historii jest bowiem taki, że w Polsce źródłem prawa nie jest demokratyczna wola społeczna, nie jest Sejm, nie jest nawet orzeczenie niezawisłego Trybunału. Prawo można indywidualnie zawetować, jeśli się ma nazwisko, jeśli jest się silnym, jeśli ma się środowiskową osłonę.

Jeszcze bardziej niszczące jest to, że Bronisław Geremek deklaruje przy tej okazji: Ja nie będę polskiego prawa przestrzegał, a jeśli coś mi spróbujecie zrobić, to zwrócę się do Parlamentu Europejskiego, do Rady Europy, oni mnie obronią. W naszej historii zwolennicy prywatnego liberum veto odwoływali się czasem do obcych mocarstw, ale zastosowanie Unii Europejskiej w roli carycy jest niedźwiedzią przysługą dla wizerunku unijnych instytucji w Polsce.

Oczywiście, prywatna wojna obywatela Geremka z Rzecząpospolitą ma swoją racjonalność. Jego zachowanie ma raz na zawsze odstraszyć polskich ustawodawców od przeprowadzenia lustracji w ramach prawa. Od jakiejkolwiek jej formy, zarówno bardziej powszechnej, jak też ograniczonej do klasy politycznej procedury clearingowej. I można się obawiać, że w tej wojnie silny obywatel Geremek, wzmocniony bezwarunkowym poparciem swego środowiska, wygra ze słabym polskim państwem. Lustracja stanie się jeszcze jednym obszarem, który w Polsce już nigdy nie zostanie uregulowany przez prawo, na zawsze pozostanie w stanie natury, w stanie dzikim. Bo przecieki lustracyjne będzie się uruchamiać, ludzie będą odkrywać nazwiska tajnych współpracowników w swoich teczkach albo w czytanych przez siebie gazetach. Silni się wybronią, słabi polegną. Powstaną środowiskowe wyspy, gdzie lustracyjne podejrzenie będzie kompromitować, i takie, gdzie będzie ono wręcz nobilitować. Ale żadne prawo nie zostanie uchwalone. Bo gdyby nawet uchwalone zostało, to Bronisław Geremek i tak go nie będzie przestrzegał.

Lustracja to niejedyny obszar w Polsce, gdzie żadne prawo nie obowiązuje. A im więcej takich obszarów, tym mniej polskie państwo realnie istnieje. I trudno się dziwić, że młodzi Polacy uciekają z takiego fikcyjnego państwa do miejsc, gdzie prawo, jeśli już zostaje uchwalone, obowiązuje wszystkich. Nie tylko szaraczków, ale też magnatów.