Zarząd PZPN musi odejść - mówią jednym głosem posłowie wszystkich klubów. To efekt piątkowego posiedzenia komisji sportu. Posłowie byli wstrząśnięci informacjami ministra sprawiedliwości o skali korupcji w polskiej piłce. "Czy jest jakiś czysty klub?" - zapytał jeden z posłów. Odpowiedzią było milczenie.
Nie pierwszy raz posłowie rozmawiali w Sejmie o polskiej piłce. Nigdy nic z tego nie wynikało. Dlaczego tym razem ma być inaczej? Bo w niedzielę zbiera się zarząd PZPN. A sygnał z rządu jest jasny: albo odejdziecie teraz sami, albo nigdy już nie będziecie mieli takiej okazji.
Korzystną dla przyszłości polskiej piłki decyzję władz PZPN przybliża propozycja ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i wicepremiera Grzegorza Schetyny, która jest bardzo korzystna dla Michała Listkiewicza. Z naszych informacji wynika, że akceptują ją także PiS i prezydent. Oferta jest jasna: w niedzielę zarząd PZPN podaje się do dymisji. Ogłasza, że wybory nowych władz nastąpią 21 sierpnia. Do tego czasu on i jego ludzie pełnią swoje funkcje, współpracując z prokuraturą. W zamian rząd, w trybie konsultacji z UEFA, miałby zaakceptować kandydatury Listkiewicza i związanego z nim Adama Olkowicza jako członków zarządu spółki, która będzie organizować Euro 2012.
Ale cały ten scenariusz jest uzależniony od niedzielnych wydarzeń. A jeszcze w piątek przed południem członkowie zarządu PZPN deklarowali jednoznacznie: żadnej dymisji nie będzie. Argumentowali, że w ten sposób przyznaliby się do korupcji, a przecież mają czyste ręce.
Tak jasnych deklaracji nie składali już jednak kilka godzin później, po zakończeniu tajnych obrad komisji kultury fizycznej i sportu. Posłowie byli porażeni informacjami, jakie przekazał minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Mówił, że w najbliższym czasie zatrzymanych zostanie kolejnych kilkadziesiąt osób ze świata piłki. Jak relacjonuje nam jeden z posłów, parlamentarzyści dostali też listę kilkudziesięciu klubów albo już zamieszanych w korupcję, albo znajdujących się w kręgu podejrzeń. Jeden z posłów opowiada: "Korupcja w polskiej piłce przypomina łańcuszek świętego Antoniego. Z jednej sprawy powstaje kilka następnych".
"Skala jest ogromna i dlatego trzeba powiedzieć dość" - twierdzi wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna. "Dziś władze PZPN nie mają żadnego społecznego mandatu, aby dalej pełnić swoje funkcje" - wtórowała mu była minister sportu Elżbieta Jakubiak z PiS. "Do władz muszą dojść młodzi, spoza związku, niekojarzeni z tym, co się dotychczas działo w polskim futbolu" - dodaje minister sportu Mirosław Drzewiecki.
"Strach przed prokuraturą zmusi władze PZPN do natychmiastowych zmian" - zapewniał po posiedzeniu komisji jeden z jej członków. Ale rząd nie tylko straszył. Był kij, była więc i marchewka. Minister Ćwiąkalski kokietował wręcz ekipę Listkiewicza, zapewniając, że "nie ma żadnych podstaw, aby twierdzić, że ktoś z najściślejszego kierownictwa PZPN dopuścił się korupcji". "Rząd gra o wielką stawkę, więc wiele mu wolno w tej sprawie. Warto zapłacić każdą cenę za odejście tych ludzi z PZPN" - komentuje tę wypowiedź Jakubiak, która po południu na wspólnej konferencji z Ireneuszem Rasiem z PO przedstawiała wspólne stanowisko w sprawie PZPN. A to jednak wciąż rzadkość w polskim Sejmie.