Jedna z rządowych maszyn ma przegląd techniczny, w drugiej popsuła się elektronika. Nagły brak środka komunikacji zaskoczył otoczenie prezydenta do tego stopnia, że myślano o rezygnacji z podróży.
Wizyta na Węgrzech do ostatniej chwili wisiała na włosku. Wczoraj rano dopiero udało się od Polskich Lini Lotniczych LOT wyczarterować malutkiego embraiera - przypomina "Fakt".
Po raz kolejny okazało sią, że na wysłużonych rządowych "tutkach" nie można polegać. "Samoloty Tu-154 psują się coraz cęściej" - przyznaje Agnieszka Liszka, rzeczniczka rządu Donalda Tuska. Awarie są na tyle poważne, że za małym samolocikiem do wynajęcia rozgląda się również premier, który już w czwartek chciałby polecieć na Ukrainę.
Wąski korytarzyk, sufit tuż nad głową i małe, ustawione blisko siebie, siedzenia. W takich warunkach wynajętym od LOT-u samolocikiem wybrał się wczoraj prezydent Lech Kaczyński w delegację na Węgry. Musiał lecieć czarterem, bo oba rządowe tupolewy są w warsztacie - pisze "Fakt".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama