Poncyliusz rozpoczął studia w 1989 roku, ale - jak pisze na swojej stronie internetowej - po czterech latach zajął się biznesem. Teraz postanowił je skończyć.

Poncyljusz pisze pracę magisterską o polskich organizacjach młodzieżowych po II wojnie światowej. I, w ramach praktyk studenckich, uczy w szkole. Nie mówi uczniom, że jest politykiem. "Nie przedstawiam z imienia i nazwiska. Pani mnie przedstawia tylko tak, że <przyszedł pan praktykant i będzie prowadzić lekcje>. I tyle. Skromnie sobie chodzę, siedzę w ławkach" - mówi Poncyljusz. I zapewnia, że warszawskie licealistki nie usiłują podrywać znanego polityka.

Reklama

W wyborach parlamentarnych w 2007 został wybrany posłem dostając w okręgu warszawskim 4647 głosów.

p

Anna Monkos: Jak to jest zamienić się na parę godzin z polityka w nauczyciela? Słyszałam, że uczy pan w jednym z warszawskich gimnazjów...
Paweł Poncyljusz: Ojej... No tak. Niestety tak.

Dlaczego niestety?
Bo ja nie chciałem, żeby to się pojawiło w mediach. Chciałem to spokojnie dokończyć, a nie żeby zaraz sfora kamerzystów i fotografów za mną biegała. (śmiech)

Skoro już się wydało, porozmawiajmy najpierw, jak to jest być znów studentem.
Na studia chodzę o tyle, że muszę uzupełnić praktyki studenckie w szkole. Tam jest dosyć mała grupa.

Reklama

Która jak reaguje na pana obecność?
Patrzą trochę spode łba. Nie wyrażają opinii na mój temat.

A uczniowie?
Chyba niektórzy domyślają się, kto ja jestem.

To by było przedziwne, gdyby warszawscy uczniowie nie wiedzieli kim jest Paweł Poncyljusz.
Ale ja się tam nie przedstawiam z imienia i nazwiska. Pani mnie przedstawia tylko tak, że "przyszedł pan praktykant i będzie prowadzić lekcje". I tyle. Skromnie sobie chodzę, siedzę w ławkach. Na razie miałem z gimnazjalistami zajęcia. Dopiero w przyszłym tygodniu, jak nie będzie Sejmu, będę uczył w liceum. Dzieci są grzeczne.

Czego pan uczył gimnazjalistów?
O Polskim Państwie Podziemnym i Królestwie Polskim po Kongresie.

I jakie wrażenia? Warszawscy uczniowie interesują się historią? Mają wiedzę?
Część z nich nawet bardzo szeroką.

Uczennice pana podrywają? Zdjęcia? Autografy?
Nie, nie. Żadnych takich rzeczy.