"Michael Jackson próbował udowodnić przed sobą, że może być kimś innym. To mu się nie udało. Dopóki tworzył odnajdywał sens życia. Później ten sens stracił. Szukał go w życiowych uciechach, które doprowadziły go do tragedii" - mówi nam Mirosław Orzechowski.

Reklama

Dodaje, że Jackson to - dla niego - drugi po liderze Queen Freddim Mercurym - filar muzyki, który upadając, natychmiast zamienia się w pył.

>>> Poseł PiS: Tańczyłem jak Jackson

W podobnym tonie wypowiada się Artur Zawisza. "W myśl łacińskiej sentencji o zmarłych powinno mówić się albo nic, albo dobrze, więc zamilknę" - powiedział, "Ludzie zafascynowani jego scenicznym wizerunkiem traktowali go jak bohatera. Jednak to, co robił prywatnie, wskazywało, że na takie honory nie zasługiwał" - podkreślił polityk polskiego Libertasu.

Reklama

Michael Jackson zmarł dziś w nocy. Przyczyną zgonu był najprawdopodobniej atak serca. Miał 50 lat.