Debata na temat języka używanego w polskiej polityce odbyła się wczoraj na specjalnej konferencji zorganizowanej z okazji obchodzonego dziś Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego.

"Jak słyszę wypowiedzi niektórych polityków, bardzo często czuję się zażenowany" - przyznaje DZIENNIKOWI przewodniczący Rady Języka Polskiego prof. Andrzej Markowski. "Nie odpowiada mi ich sposób argumentacji, słownictwo, którego używają" - dodaje.

Zdaniem Markowskiego, brutalizacja języka polityków w ostatnich miesiącach osiągnęła apogeum. A to z kolei powoduje, że brutalne wypowiedzi nie są już tak skuteczne w politycznej debacie. Dlatego politycy muszą szukać nowych sposobów, by zapaść w pamięć ludziom. "Teraz politycy idą raczej w kierunku tworzenia różnych dziwnych metafor" - mówi Markowski. Podkreśla jednak, że takie nowe twory polityków są często nielogiczne, a wręcz śmieszne.

Na kongresie LPR szef partii Roman Giertych powiedział na przykład: "na gruzach Okrągłego Stołu zbudujemy IV RP". "Metafora budowy czegoś na gruzach to było czołowe porównanie w PRL" - śmieje się Markowski. "A poza tym mebel nie może rozpaść się w gruzy" - zaznacza.

W obronie polityków stanął senator PiS Zbigniew Romaszewski. Uważa, że winę za poziom wypowiedzi polityków ponoszą media. "Jak mamy półtorej minuty, to możemy powiedzieć tylko banał. Ale żeby ten banał wybrzmiał, musimy użyć ostrych słów" - przekonywał Romaszewski. I dodał: "To są wymogi medialne, które polityka musiała zaakceptować". Podobnie uważa senator PSL Lesław Podkański: "Język polityki ubożeje, bo jest poddany trendom cywilizacji obrazkowej. I nie jest ważne już, co polityk mówi, ale jak miga" - argumentował.

Jedynie poseł SLD Ryszard Kalisz przyznał, że politycy rzeczywiście nadużywają brutalnych i ostrych wypowiedzi, ponieważ się nawzajem nie szanują. "Chciałbym, żeby spór był prowadzony z szacunkiem dla drugiego człowieka, żeby politycy ukształtowali sobie takie zasady, jakie mają na przykład adwokaci" - powiedział Kalisz. I dodał: "Dobry adwokat na sali sądowej powie: mój kolega raczył się minąć z prawdą. Nie powie: ty chamie, kłamiesz".

Senator PO Stefan Niesiołowski, który kiedyś nazwał prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i Ryszarda Kalisza pornogrubasami, uważa, że marzenia posła SLD są naiwne. "W parlamencie nie ma przecież samych intelektualistów, filozofów, prawników i historyków" - przypomniał Niesiołowski. Nie zgadza się także ze stwierdzeniem, że dziś język polityków szczególnie się zbrutalizował. "W parlamencie mamy Wersal, chociaż są wyjątki" - stwierdził senator Platformy.

Językowa twórczość polityków:

Joachim Brudziński, PiS: "Chciałem zapytać, czy pewnego rodzaju rozkrok intelektualny - jak mówi mój przyjaciel dr Hoc, pozycja rozkroku jest niedobra fizjologicznie - chodzi mi o to rozrywanie szat na temat wyjazdu naszych młodych obywateli do pracy za granicę".

Sławomir Jeneralski, SLD: "Chcemy apelować do tych, którzy będą tę ustawę realizowali, żeby brali pod uwagę i pod rozwagę, jak to zrobić, żeby nie był to miecz trzymany przez ślepego wojownika po prostu".

Mateusz Piskorski, Samoobrona: "Ta ustawa może osuszyć bulgocące od kilkunastu lat lustracyjne bagno".

Roman Giertych, LPR: "Na gruzach Okrągłego Stołu zbudujemy IV RP".

Marek Wikiński, SLD: "Po wystąpieniu [...] prezesa Narodowego Banku Polskiego wyskoczyli na mównicę posłowie koalicji rządzącej z totalną krytyką tego, co mogliśmy wysłuchać. Miałem takie skojarzenie, jak w filmie animowanym dla dzieci. Na zebraniu ogólnym zwierząt lew po skończonym przemówieniu patrzy zdumiony, a na mównicę wskakuje skunks i nie mając siły argumentu, używa argumentu siły. Ale przyszły pomyślne wiatry, oczyściły atmosferę i lew pozostał lwem. Wierzę, że w Polsce też przyjdą pomyślne wiatry i też oczyszczą sytuację".

Jarosław Kaczyński: "Nikt nie zdoła nas przekonać, że jest dobrze, gdy w szkołach panuje prawo hordy".