Wczorajsze spotkanie unijnych przywódców było poświęcone tekstowi deklaracji. Choć ujawniło się wiele rozbieżności, prezydent Kaczyński uważa, że kompromis jest możliwy: "Ja myślę, że Deklaracja Berlińska to będzie deklaracja autentycznego sukcesu. (...) Obchody 25 marca będą wielkim świętem niepowtarzalnego sukcesu, jakim jest Unia Europejska" - podkreślił Lech Kaczyński.
Polska chce, by w Deklaracji Berlińskiej znalazł się zapis o gotowości do poszerzenia Unii o kolejne kraje. Ale tu właśnie nie ma ogólnej zgody. To samo dotyczy zapisu o chrześcijańskich korzeniach Europy. Lech Kaczyński był jedynym unijnym przywódcą, który o to apelował. Wyjątkowo mocno sprzeciwia się temu Francja.
Dokument ma być przyjęty 25 marca w Berlinie, bo to właśnie Niemcy przewodzą obecnie Unii Europejskiej. Według niemieckiej kanclerz, deklaracja powinna mówić o dotychczasowych sukcesach Wspólnoty i wyzwaniach na przyszłość.
Przyjęcie dokumentu to pierwszy krok do wznowienia dyskusji na temat europejskiej konstytucji. Polska zgadza się, że potrzebna jest reforma unijnych instytucji. "Jako przedstawiciel Polski stwierdziłem, że może być mowa o reformie instytucjonalnej, bo to zapewni Unii większą skuteczność" - deklarował w Brukseli prezydent.