Janusz Kaczmarek dowiedział się o udziale Andrzeja Leppera w aferze gruntowej dopiero w czwartek, 5 lipca, na dzień przed finałem prowokacji CBA. Wcześniej, jak twierdzi nasz informator związany ze służbami specjalnymi, z pewnością nie mógł wiedzieć, że wódz Samoobrony znajduje się na celowniku biura. Z aktami afery gruntowej zetknął się tylko raz, w styczniu tego roku. Kaczmarek był wtedy prokuratorem krajowym, zastępcą prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. A Ziobro podpisywał właśnie zgodę na prowokację w sprawie biznesmena, który powołuje się na wpływy wśród urzędników Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. O Lepperze nie było wówczas mowy.

Reklama

Dopiero 5 lipca Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński, szef CBA, poinformowali Janusza Kaczmarka o udziale ministra rolnictwa w aferze. "Panie ministrze, jutro agenci CBA mogą wejść do Ministerstwa Rolnictwa. Będą nieumundurowani. Może dojść do zatrzymania Andrzeja Leppera. Prosimy, by poinformował pan agentów BOR-u, by nie zaczęli strzelać do funkcjonariuszy CBA" - usłyszał Kaczmarek, który na spotkaniu wystąpił jako przełożony BOR.

Według źródeł "Faktu", szef MSWiA był zaskoczony, że sprawa zaszła tak daleko. Nie wiedział, że w sprawę korupcji mógł być zamieszany sam wicepremier. Co było potem? Wszystko wskazuje na to, że, jak gdyby nigdy nic, Kaczmarek poszedł grać w koszykówkę z Lepperem i oficerami BOR. Czy to właśnie wtedy zaczął sypać? I dlaczego to zrobił? Tego do końca nie wiadomo. Jedno jest pewne. Kaczmarek, celowo lub niechcący "sypiąc", zdradził premiera. "W przypadku ministra niedyskrecja to prawie sabotaż i przestępstwo" - mówi w rozmowie z "Faktem" oficer służb specjalnych.

Kaczmarek stracił posadę za nielojalność. Chwilę później dopuścił się jej ponownie. Zaatakował ministra Ziobrę i zażądał powołania komisji śledczej. Zaczął domagać się tego, czego od miesiąca domaga się... Andrzej Lepper. Dziś panowie mówią jednym głosem.

Reklama