W cywilnej sprawie o ochronę dóbr osobistych, która od stycznia toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie, były szef resortu sprawiedliwości, a obecnie poseł PO domaga się od "Polityki" 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny i przeprosin w mediach. Pełnomocnik "Polityki" domaga się oddalenia pozwu.

Reklama

Reprezentujący tygodnik mec. Krzysztof Pluta wniósł o doprecyzowanie, jakie dobra osobiste i w jaki sposób miały być naruszone przez artykuły. "Bez sprecyzowania nie możemy przygotowywać się do rozpraw, tym bardziej, że możliwe są wnioski o przesłuchania świadków z zagranicy" - mówił Pluta. Świadkowie tacy zgodnie z procedurą mogliby być słuchani np. w ramach tzw. pomocy konsularnej. Pełnomocnik Czumy mec. Andrzej Herman mówił, że tygodnik naruszył takie dobra jego klienta jak cześć, godność, dobre imię i prawo do prywatności.

W poniedziałek sąd wysłuchał autora większości artykułów, których dotyczy pozew, Cezarego Łazarewicza. "Rolą dziennikarza jest informowanie o istotnych sprawach dotyczących osób publicznych, które pełnią ważne funkcje" - mówił świadek. Dodał, że o sprawie dowiedział się tydzień przed publikacją pierwszego materiału, a jego źródłami były kopie dokumentów z sądu w Chicago, rozmowy z osobami z USA, a także konsultacje z osobami znającymi amerykańskie prawo.

W lutym 2009 r. "Polityka" napisała m.in., że w 2005 r., gdy Czuma ubiegał się o mandat posła z list PO, "oskarżenie" przeciw niemu w USA złożyła Colonial Credit Corporation. Korporacja zarzuciła mu, że naraził ją na stratę 7107 dolarów, bo robił zakupy, korzystając z karty kredytowej, ale jednocześnie zawiesił spłatę należności, a wezwania do zapłaty pozostały bez odpowiedzi. Ponadto według "Polityki" także amerykański szpital "oskarżył" Czumę i jego żonę o uchylanie się od zapłaty 3 tys. dol. za usługi medyczne, a od 2002 r. do sądu zaczęły zgłaszać się instytucje finansowe w związku z niespłacanymi debetami na koncie.

Reklama

Sam Czuma (ówczesny minister) mówił wtedy, że autorzy tych informacji chcą atakować nie tyle jego, ile premiera Donalda Tuska. Zapewniał, że długi spłacił. Jego syn Krzysztof, wówczas społeczny asystent ministra, mówił, że ojciec nie ma żadnych zobowiązań finansowych wynikających z wyroków w USA. Dodał, że ojciec przed powrotem z USA do Polski sprzedawał dom. "Amerykańskie prawo mówi, że w takiej transakcji obowiązkowo uczestniczy instytucja finansowa, która sprawdza, czy sprzedawca jest gdzieś zadłużony i - jeśli jest - od razu je ściąga i zwraca wierzycielom. Ojciec - gdyby miał długi - nawet by tych pieniędzy nie powąchał" - wyjaśniał K. Czuma.

Podkreślał, że żadna z opisywanych w tygodniku spraw nie była procesem karnym, lecz były to sprawy cywilne, jakich wiele w obrocie gospodarczym. "Niektóre - wbrew podanemu kontekstowi - ojciec wygrał, a w innych już doszło do rozliczenia się stron" - zapewnił. Dodał, że ojciec robił w USA program radiowy. "Były czasy, gdy wszystko szło dobrze i takie, gdy szło gorzej. Ale wszystko zostało uregulowane" - mówił K. Czuma.



Reklama

Łazarewicz przyznał przed sądem, że nie dzwonił do Czumy przed publikacją pierwszego materiału. Dodał, że kierownictwo redakcji zadecydowało, iż dzień przed ukazaniem się "Polityki" z tym artykułem w kioskach została ona przekazana Czumie wraz z listem redaktora naczelnego. Świadek dodał, że w liście tym redakcja zaproponowała Czumie możliwość obszernej odpowiedzi w kolejnym z numerów pisma. "Czuma na to nie zareagował, odpowiedzią był pozew" - zeznał Łazarewicz.

Proces będzie kontynuowany 19 września, wówczas przed sądem zeznania mają złożyć inni dziennikarze "Polityki" - Janina Paradowska i Jacek Żakowski.