Ściśle tajne śledztwo w sprawie istnienia w Polsce więzień CIA trwa od 2008 roku. "Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że prokurator Jerzy Mierzewski prowadzący sprawę, który chciał urzędnikom państwowym rządu SLD postawić zarzuty m.in. złamania konstytucji, został odsunięty od sprawy.
"Nie ukrywam, że z pewnym niepokojem obserwuję te zmiany personalne. Chciałbym, żeby sprawa była wyjaśniona ostatecznie i do końca" - powiedział prezydent w poniedziałek w Radiu Zet.
Z kolei na poniedziałkowej konfrencji prasowej po zakończeniu posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego Komorowski zapewniał, że nic nie wie na temat żadnych "nacisków" na prokuraturę dotyczących śledztwa. "Prokuratura jest niezależna od władzy wykonawczej, a jestem cząstką władzy wykonawczej, podobnie jak pan premier, więc o żadnych naciskach na prokuraturę mowy być nie może" - zaznaczył.
Komorowski pytany w Radiu Zet, czy zwolni z tajemnicy państwowej Kwaśniewskiego, powiedział, że "na razie takiego wystąpienia nie ma".
"A jeżeli wpłynie, to oczywiście rozważę wszystkie +za+ i +przeciw+, bo to nie jest takie proste. Bo oczywiście w procedurach polskich prezydent tego rodzaju decyzji, jeśli one zapadły, nie podejmuje, nie podejmował" - powiedział prezydent. W jego opinii, pojawia się pytanie, czy należy poszerzać ewentualny obszar podejrzeń w stosunku do Polski, także o byłego prezydenta.
Komorowski stwierdził, że jest jednym z niewielu, a może nawet jedynym polskim politykiem, który w momencie pojawienia się sprawy więzienia CIA, mówił o potrzebie rzetelnego śledztwa.
Pytany, czy według niego, w Polsce można było torturować więźniów, odparł: "Po to jest śledztwo prokuratorskie, żeby sprawdzić, czy tego rodzaju fakty były".
Komorowski stwierdził, że ekipa rządów lewicowych oraz rządy PiS, Samoobrony i LPR mówiły, że tego rodzaju przypadków nie było.
"Wolałbym, żeby to powiedziała prokuratura polska, i liczę na wyjaśnienie sprawy do końca, ale nie mam wiedzy i nie powinienem jej posiadać, bo to jest wiedza, którą w tej chwili gromadzi prokuratura niezależna" - zaznaczył prezydent.
Warszawska Prokuratura Apelacyjna od sierpnia 2008 r. prowadzi śledztwo w celu zbadania, czy była zgoda polskich władz na stworzenie w Polsce tajnych więzień CIA i czy ktoś z polskich władz nie przekroczył uprawnień, rezygnując z suwerenności RP nad częścią terytorium Polski i godząc się w ten sposób na tortury. Postępowanie jest niejawne; nie są ujawniane żadne szczegóły. W 2009 r. prokuratura przyznała tylko, że śledczy potwierdzili "kilkanaście lotów na lotnisko w Szymanach". W lutym śledztwo zostało przedłużone do sierpnia tego roku.
Mierzewskiego zastąpił Waldemar Tyl, nowy zastępca prokuratora apelacyjnego i równocześnie szef pionu prowadzącego śledztwo w sprawie tajnego więzienia CIA w Polsce. Rzecznik warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej Zbigniew Jaskólski powiedział PAP, że zmiana podyktowana była wagą sprawy, a śledztwo nie zostało zahamowane.
Domniemanie, że w Polsce - i kilku innych krajach europejskich - mogą być tajne więzienia CIA, wysunęła w 2005 r. organizacja praw człowieka Human Rights Watch. Według HRW takie więzienie w Polsce miało się znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach.
Polscy politycy, m.in. ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz premierzy zaprzeczali, by takie więzienia w Polsce istniały. Według polskich mediów, w śledztwie mieli zostać przesłuchani byli członkowie najwyższych władz, w tym Kwaśniewski, b. premier Leszek Miller i b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski.
W 2010 r. ujawniono, że oficjalny rejestr lotów do Szyman potwierdza, iż w 2003 r. co najmniej sześć razy lądowały tam samoloty powiązane z CIA. Raport ONZ sformułował zaś przypuszczenie, że w latach 2003-2005 w Kiejkutach przetrzymywano ośmiu podejrzanych o terroryzm więźniów, a polskie władze powołały zespół agentów podporządkowanych Amerykanom i tylko przed nimi odpowiedzialnych.