Jeśli lokalne władze życzą sobie przeniesienia pomnika Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie, rząd nie będzie się przeniesieniu sprzeciwiał - zapowiedział szef polskiego MSZ.
Radosława Sikorskiego pytano na konferencji prasowej o stanowisko w sprawie radzieckich pomników, w kontekście incydentu z pomnikiem Czerniachowskiego, planów lokalnych władz, a także sugestii opozycji w sprawie dalszego losu innych pomników.
Generał Iwan Czerniachowski był odpowiedzialny za likwidację oddziałów AK i aresztowanie dowódców polskiego podziemia na Wileńszczyźnie. Jego pomnik stoi w Pieniężnie, gdzie zginął w 1945 roku. W styczniu tego roku burmistrz i większość radnych miejscowości opowiedzieli się za rozebraniem obelisku. Zdecydowanie sprzeciwiła się temu strona rosyjska. Kilka dni temu nieznani sprawcy zdewastowali pomnik. Na monumencie sowieckiego generała namalowano znak Polski Walczącej i napis "Precz z komuną". Doszło do niego przed zaplanowaną wizytą rosyjskich motocyklistów i gubernatora Obwodu Kaliningradzkiego.
Jak podkreślał minister, już po kilku godzinach pomnik oczyszczono. Pomazanie go farbą nazwał chuligańskim wybrykiem. - My rozumiemy, dla Rosjan on jest żołnierzem który walczył o zdobycie Prus Wschodnich, ale dla nas jest jednocześnie katem Suwalszczyzny - dodał odnosząc się do generała.
Szef MSZ podkreślił, że to Polska decyduje o tym, jakie pomniki stoją na naszym terytorium. Jak dodał Radosław Sikorski, że jeśli lokalne władze i mieszkańcy życzą sobie przeniesienia pomnika, to polski MSZ nie ma do tego zastrzeżeń.
Jarosław Kaczyński mówił ostatnio, że sama obecność w Polsce pomnika sowieckiego generała Czerniachowskiego jest skandalem. Jest to skutek dwudziestu kilku lat polityki, która nie odrzuciła do końca dawnego systemu i była pełna - jak to określił - niesłychanej lękliwości wobec Rosji i Związku Sowieckiego. Polityk mówił też, że monumenty tego typu powinny zostać zlikwidowane - przeniesione na cmentarze lub do muzeów komunizmu.
Komentarze(39)
Pokaż:
I co nas obchodzi, że się komuś (komusiowi???) zaangażowanemu (a właściwie to przez kogo i za ile?) "raczej" się coś tam u nas nie spodoba???
Jak się jeden z drugim Bul czy inny Zdradek wdaje z "komusiem" w rozhowory - to tylko sam sobie szkodzi!
A przy okazji nam wszystkim - i jako szkodnika trzeba go dokumentnie i bez pardonu wytępić - tak jak stonkę!!!
Od lata 1945 r. zadania te przejmowały polskie jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, milicji, a także wojsko.
Biuro Polityczne KC PPR w marcu 1946 powołało do życia Państwową Komisję Bezpieczeństwa. Była ona organem tajnym, działała poza oficjalnym systemem państwowym,
Obszar kraju podzielono na 14 stref bezpieczeństwa. W każdej z nich powołano komitet; tylko w trzech przypadkach dowódcą był Polak. W pozostałych strefach przewodniczącymi byli oficerowie Armii Czerwonej.
O ile można jeszcze zrozumieć podwładnych Stalina, że w marszu na Berlin wyrzynali wrogie im polskie oddziały, to PROSZĘ ODPOWIEDZIEĆ, jaką POLSKĄ racją stanu było bezwzględne mordowanie opozycyjnych Polaków przez POLSKIE WŁADZE?
Dlaczego taki rwetes w sprawie generała ZSRR (!) Czerniachowskiego, a całkowite milczenie o decyzjach POLSKICH rządzących w tamtym okresie?
Dlaczego Jaruzelski, Kiszczak, Szechter, Fejgin, Romkowski, Berman, itd. – którzy tworzyli, bądź akceptowali działanie PKB, zasługują dzisiaj, w IIIRP, na co najwyżej milczenie, a w przypadku niektórych z nich polskie władze są o krok od wybielania ich i wręcz gloryfikowania?
Czyżby dlatego, że potomkowie tamtych z PPR, UB, Milicji, MBP trzymają w IIIRP „rząd dusz i umysłów”?
PS. Chichotem Historii jest to, że informacje o działaniu Państwowej Komisji Bezpieczeństwa zaczerpnąłem z artykułu, opublikowanego bardzo niedawno temu przez tygodnik „Polityka”, który bardzo trudno posądzić o antykomunistyczne nastawienie.
Jeżeli cenzura Dziennik.pl uważa, że mój komentarz jest nie do opublikowania – tym samym uważa, że „Polityka” sieje w IIIRP wrogą propagandę…