Kaczyński był pytany w wywiadzie - który ukazał się w poniedziałek - co Polska zrobi z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE, który odrzucił węgierską i słowacką skargę na program relokacji.

Reklama
We wrześniu 2015 r., w reakcji na kryzys spowodowany masowym napływem uchodźców do Europy, Rada Unii Europejskiej, obradująca w składzie ministrów spraw wewnętrznych, przyjęła postanowienie o relokacji 120 tys. tych ludzi. Przeciwko kwotowemu rozmieszczeniu uchodźców głosowały Czechy, Słowacja, Rumunia oraz Węgry, natomiast Finlandia wstrzymała się od głosu. Polska, gdzie rządziła wówczas koalicja PO-PSL, poparła te ustalenia.

Postanowienie sprzed dwóch lat zaskarżyły następnie do Trybunału Sprawiedliwości UE, Słowacja i Węgry. Na początku września Trybunał oddalił jednak skargi, uznając, że mechanizm relokacyjny jest proporcjonalny. - Mechanizm ten skutecznie i w sposób proporcjonalny przyczynia się do sprostania przez Grecję i Włochy kryzysowi migracyjnemu z 2015 roku - napisano w komunikacie Trybunału.

- Jest to sytuacja trudna, ale trzeba sobie jasno powiedzieć: jeśli chcemy wywalczyć sobie pełną niepodległość, jeśli chcemy w okresie stosunkowo krótkim, np. jednego pokolenia, dogonić europejskie centrum, stać się krajem realnie równouprawnionym, wyrównać nie tylko poziom PKB, lecz i poziom zasobności, to musimy mieć świadomość, że trzeba wytrzymać presję, a nawet ostrzejsze działania - ocenił prezes PiS.

Według niego, "warto to zrobić, bo innej drogi nie ma". - Jeśli tego nie zrobimy, na zawsze zostaniemy krajem peryferyjnym - podkreślił Kaczyński.

Odnosząc się do niedzielnych wyborów do Bundestagu w Niemczech, prezes PiS stwierdził, że najważniejsze pytanie brzmi, czy kanclerz Merkel zgodzi się na dalsze zjednoczenie strefy euro, a tym samym na finansowanie innych krajów, czy też nie.

- Oczywiście (Merkel) nie chciałaby płacić i długo się tego trzymała. Problem w tym, co zrobi, jeśli brak zgody Niemiec na integrację strefy euro, będzie oznaczał upadek wspólnej waluty. Dziś wydaje się, że to jest realna groźba. Więc kanclerz Merkel już chyba chce płacić. Być może usłyszała od nowego prezydenta Francji, że inaczej się nie da - mówił Kaczyński.

Polska a strefa euro

Reklama

Pytany, co Polska zrobi, jeśli zwycięży koncepcja dalszego jednoczenia się strefy euro, prezes PiS odpowiedział: To jednoczenie będzie wymagało zmian traktatowych, i to jest nasz atut. Podkreślił, że nie da się na nas wymusić zgody na zmiany, strasząc tzw. siódemką.

- Być może Angela Merkel myśli, że Polska przestraszy się groźby zastosowania art. 7 traktatu, który oznacza sankcje, i w zamian będzie uległa na polu zmian traktatowych. Ale my wiemy, że art. 7 nie da się zastosować, jeśli choć jedno państwo się sprzeciwi. A takich państw będzie więcej - przekonywał Kaczyński.

Dopytywany, czy Polska pod żadnym warunkami nie zgodzi się na zmiany traktatowe, prowadzące do Europy dwóch prędkości, Kaczyński powiedział: To są wszystko wstępne oceny. Jedno jest pewne: przyjęcie euro bardzo mocno przydusiłoby naszą gospodarkę.

Według niego, o euro można myśleć dopiero wtedy, kiedy nasz kraj będzie na poziomie gospodarczym Niemiec, Holandii, Belgii, czy południowej części Wielkiej Brytanii. - Zaznaczam, że osobiście jestem sceptyczny, czy nawet wówczas powinniśmy zrezygnować z własnej waluty - zastrzegł Kaczyński.

Polska a USA

Szef PiS skomentował również wypowiedź prezydenta USA Donalda Trumpa, który podczas forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, stwierdził, że "patriotyzm poprowadził Polaków do walki o wolność". - To jest duże wyróżnienie pokazujące także, że polityka amerykańska jest bardzo Polsce przychylna. To również ma znaczenie dla pozycji Polski w układach wewnątrz europejskich, to umacnia naszą pozycję - podkreślił Kaczyński.

- Często słyszymy ze strony opozycji, że Polska nie powinna być "amerykańskim lotniskowcem", bo to się kiedyś skończy. Wszystko się w historii kończy, ale dla nas 20, 30 lat amerykańskiego wsparcia - a mam nadzieję, że znacznie więcej - to jest coś niezwykle ważnego i cennego - mówił prezes PiS.

Przekonywał, że ma to szczególne znacznie, jeśli zdołamy dobić do europejskiej czołówki pod względem rozwoju, jeśli wzmocnimy się ludnościowo, militarnie, technologicznie, bo - jak wskazał - będziemy w innej lidze, będziemy mogli awansować.

- Ale jest też możliwy inny scenariusz: dalsza utrata ludności, degradacja do poziomu kraju z ciągle zagrożonym bytem, brak realnych perspektyw - dodał Kaczyński.

Anna Tustanowska

Trwa ładowanie wpisu