Czarnecki we wtorek w Telewizji Republika podkreślał, że "w następnym budżecie (unijnym) pieniądze dla Polski będą mniejsze, ponieważ PKB w naszym kraju wyraźnie wzrósł w porównaniu z tym, co było wcześniej". Jego zdaniem, "podyktowane to będzie obiektywnymi kryteriami wzrostu zamożności Polski i Polaków".
Według europosła PiS, opozycja chce "uzależnić budżet od praworządności". W to próbuje się wcisnąć opozycja i pokazać "proszę bardzo, dostaliśmy kwotę 300 mld na 7 lat a teraz dostaniemy dużo mniej". Tylko że dostaniemy dużo mniej, bo jesteśmy krajem zamożniejszym, niż byliśmy - mówił Czarnecki.
Tę manipulację chciałem bardzo mocno podkreślić, ona ma miejsce - przekonywał europoseł PiS.
Polscy dyplomaci w Brukseli od dłuższego czasu przyznawali, że należy się spodziewać zmniejszonego budżetu na okres po 2020 r. Pozostawało pytanie, jak głębokie będą cięcia. W tej chwili nie ma żadnego znaczenia, czy rozważane jest 15 czy 30 procent, bo nikt do końca tego nie wie - podkreślił rozmówca PAP z Komisji Europejskiej.
Inne źródło zbliżone do estońskiej prezydencji w Radzie UE wskazuje, że pierwsza poważna debata w sprawie kształtu nowych wieloletnich ram finansowych odbędzie się w lutym. Z harmonogramu spotkań przedstawionego przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska wynika, że wówczas szefowie państw i rządów krajów UE będą dyskutować 23 lutego na nieformalnym szczycie nad priorytetami politycznymi nowego budżetu.
Prezydencja zorganizowała już dwie dyskusje na poziomie ministrów. Z przekazanej PAP relacji wynika, że podczas ostatniej, jaka odbyła się w ubiegłym tygodniu, niektóre kraje członkowskie mówiły o powiązaniu dostępu do unijnej kasy z wypełnianiem standardów unijnych dotyczących praworządności. Głos w tej sprawie mieli zabierać płatnicy netto, z Niemcami i krajami nordyckimi na czele. Dotychczas szef KE Jean-Claude Juncker był temu przeciwny, wskazując, że byłoby to krzywdzące dla obywateli.