Szef resortu środowiska wyjaśnił na wtorkowej konferencji prasowej, że posiedzenie rady nadzorczej NFOŚiGW zostało zwołane na jego prośbę w związku z rezygnacją z funkcji prezesa Kazimierza Kujdy. Pan prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej złożył na moje ręce rezygnację z funkcji prezesa. Ja tą rezygnacje przyjąłem. I zawnioskowałem do rady nadzorczej o wszczęcie procedury konkursowej w celu powołania następnego prezesa NFOŚiGW - poinformował Kowalczyk.

Reklama

Minister wyjaśnił, że konkurs powinien wystartować w ciągu najbliższych dni, a sama procedura konkursowa trwa minimalnie 10 dni. Ocenił, że nowego prezesa NFOŚiGW powinno się udać "bardzo szybko" wybrać. Kowalczyk dodał, że zarząd NFOŚiGW w ciągu najbliższych kilku dni nie będzie podejmował uchwał. Ma to związek ze statutem Funduszu, który stanowi, iż zarząd Funduszu może składać się z minimum z trzech członków. Obecnie wiceprezesami są Artur Michalski i Dominik Bąk. Jest otworzony konkurs na wiceprezesów, który już trwa, za kilka dni się skończy - zapowiedział szef MŚ.

Kowalczyk odnosząc się do rezygnacji Kujdy podkreślił, że była to jego osobista decyzja. Dodał, że Kujda ma ogromne zasługi, jeśli chodzi o merytoryczne prowadzenie Narodowego Funduszy, a także znakomity stopień wykorzystania środków europejskich przez Fundusz. Szef resortu środowiska zaznaczył, że rada nadzorcza w konkursie na nowego prezesa NFOŚiGW będzie poszukiwać osoby bardzo kompetentnej. Chociaż będzie - nie ukrywam - bardzo trudno znaleźć osobę o kompetencjach porównywalnych z kompetencjami pana prezesa Kujdy. Po ogłoszeniu konkursu rada nadzorcza ma takie kandydatury wyłonić i przedstawi ministrowi środowiska do akceptacji - powiedział. Kowalczyk poinformował ponadto, że Kujda był obecny na posiedzeniu radny nadzorczej, składając rezygnację podziękował za dotychczasową współpracę.

Minister był pytany o to, czy Kujda tłumaczył RN dlaczego tak długo zatajał swoją przeszłość i dlaczego nikogo o tym nie poinformował. Nie było dyskusji na ten temat. Myślę, że wszyscy doskonale wiedzą, jaka jest sytuacja. Nie było też i pytań w tej sprawie. Każdy też szanuje tę decyzję. I też o tej decyzji honorowej wyrażamy się z pełnym uznaniem - powiedział Kowalczyk.

Jak dodał, myślę, że na tym etapie to honorowe wyjście, rezygnacja i przyjęcie jej jest wystarczające - i nie trzeba dalej sprawy drążyć. Warte podkreślenia jest to, że w naszym obozie politycznym w momencie, kiedy pojawiają się jakieś wątpliwości, to osoby wokół których takie wątpliwości się pojawiły, potrafią taką decyzje podjąć (o rezygnacji - PAP) (...) Michał Boni, kiedy były dość oczywiste zarzuty w sprawie współpracy - czego nie ma w sprawie prezesa Kujdy - do tej pory nie złożył żadnych rezygnacji - podsumował Kowalczyk.

Kazimierz Kujda został powołany na prezesa Funduszu w grudniu 2015 roku przez ministra środowiska Jana Szyszko. Z NFOŚiGW związany był od 1998 roku, był dwukrotnie jego prezesem w latach 2000-2002 oraz 2006-2008. W ubiegłym tygodniu pojawiły się doniesienia medialne dotyczące współpracy ze Służbami Bezpieczeństwa PRL prezesa NFOŚiGW Kazimierza Kujdy. Sprawę, przedstawiając m.in. zawartość teczek, opisali dziennikarze "Gazety Wyborczej" i portalu Onet; także "Rzeczpospolita" podała, że Kujda "widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach – zgadza się jego data urodzenia".

Ponadto, według "Rz", w 2002 r. teczka Kazimierza Kujdy trafiła do zbioru zastrzeżonego IPN. W czwartek Kujda oświadczył, że nigdy nie podjął z SB współpracy, która doprowadziłaby do czyjejś krzywdy. Przyznał, że mógł "podpisać jakieś dokumenty" ubiegając się o wyjazd za granicę. Zapowiedział, że wystąpi do IPN o autolustrację (wniosek jednak należy składać do sądu okręgowego - PAP) i opublikuje dokumenty. Nazwisko Kujdy pojawiło się ostatnio w publikacji "Gazety Wyborczej", która ujawniła zapis rozmowy prezesa NFOŚiGW z austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, którego firmy miały przygotować inwestycję budowy dwóch wieżowców dla powiązanej z PiS spółki Srebrna w Warszawie.

Reklama

Nazwisko obecnego europosła PO Michała Boniego jako tajnego współpracownika SB znalazło się w 1992 roku na tzw. liście Macierewicza. W 2007 roku, przed objęciem funkcji rządowych w gabinecie Donalda Tuska, Boni przyznał się publicznie do współpracy i wyjaśnił okoliczności, w których do niej doszło.