Co wyróżnia wyborcę PO-KO na tle zwolenników innych partii?

Musimy zrobić zastrzeżenie, że w tej koalicji dużo lepiej zbadanym elektoratem są osoby gotowe oddać głos na Platformę. Są sondażowane od 2001 r. Tymczasem Nowoczesna pojawiła się dopiero w maju 2015 r. Ich wspólnym mianownikiem jest centrowość. W ostatnich miesiącach obie partie traciły co bardziej prawicowych wyborców na rzecz PiS i nieco zyskiwały głosów w lewicowym elektoracie przede wszystkim ze względu na nieobecność lewicowej partii w parlamencie. Ale to czas przeszły. Bo odkąd SLD, Razem i Wiosna postanowiły wspólnie zawalczyć w wyborach, może to oznaczać poważne zmiany dla PO. To, z kolei, wystawia na próbę drugi element, jaki dotąd scalał i wyróżniał wyborców PO – KO: bycie elektoratem anty – PiS. Nie chodzi tylko o słowa padające z ust polityków, ale o to, jak postrzegają się sami wyborcy. Trzecią ich cechą jest przeświadczenie o tym, że są przewidywalni, spokojni. Ostatnio w elektoracie Platformy zauważalny jest również wysoki poziom pesymizmu – dwukrotnie wyższy w porównaniu z elektoratem Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Skąd się wziął, skoro jeszcze cztery lata temu zwolennicy PO i Nowoczesnej byli największymi optymistami?

Sposób praktykowania opozycyjności przez PO nie daje jej wyborcom poczucia, że jest to partia, która ma szansę na zdobycie władzy. W porównaniu z latami ubiegłymi zauważalny jest w tym elektoracie spadek podmiotowości na rzecz wzrostu alienacji. Jest on wyższy niż w ogóle badanych, co pokazują m.in. badania CBOS).

Jak to ma się do manifestacji organizowanych m.in. przez Obywateli RP, KOD czy Strajk Kobiet?

Przede wszystkim tak, że te grupy nie są wyłącznie inicjatywą zwolenników PO – KO. Badania CBOS pokazują, że dla 22 proc. Polaków motywacją do głosowania na PO jest chęć odsunięcia PiS od władzy. 14 proc. uważa, że PO to partia, która nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych. 14 proc. jest zdania, że oddanie na nią głosu jest mniejszym złem.

Reklama

Złem?

Tak, bo wśród wyborców PO jest niemałe grono elektoratu negatywnego, warunkowego. Te osoby kierują się w swoich politycznych wyborach czystym pragmatyzmem.

Innymi słowy: idę tam, gdzie mi się opłaca?

To postawa częsta wśród wyborców każdego ugrupowania, również PiS. Podczas jednak gdy w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości wygrywa ideologiczne podejście do tematów poruszanych w kampanii, tu decyduje kalkulacja. Czyli ludzie zagłosują na "swoją" partię, pod warunkiem, że widzą jej skuteczność w rozwiązywaniu problemów i co jakiś czas mówią politykom: sprawdzam.

Dominującą cechą w badaniach autopercepcji wśród wyborców PiS była sumienność. A jak jest w przypadku elektoratu PO – KO?

Obserwuję ciekawe zjawisko: tu nie ma jednej dominującej cechy. Jest natomiast kilka występujących w zbliżonym natężeniu. Pierwszą jest otwartość na nowe doświadczenie, w tym na zmianę. Drugą jest ugodowość rozumiana jako konieczność współpracy, zaufania wobec innych. Wiąże się z przekonaniem, że życie społeczne jest nieustannym poszukiwaniem dialogu, co ma swoje przełożenie na relacje zawodowe, w tym biznesowe. Jak wskazują najnowsze badania, ta tendencja do współpracy, w elektoracie Platformy Obywatelskiej jest wyższa niż w ogóle badanych osób. To prowadzi do kolejnej cechy: wyborcy PO cenią sobie przedsiębiorczość oraz pracę, jest ona dla nich wartością. Kolejna na liście samooceny jest ekstrawersja. Czyli tendencja do dominacji, górowania w relacjach, przewodzenia, bycia liderem, inicjatorem. Następna cecha mocno różnicuje tych ludzi od zwolenników PiS. O ile ci drudzy postrzegali się jako osoby neurotyczne, wyborcy największej opozycyjnej koalicji mają poczucie stabilności. Wszelkie trudności traktują zadaniowo, jako problemy do rozwiązania. Co warto podkreślić raz jeszcze, te cechy występują w podobnym natężeniu. Zróżnicowanie jest dla partii z jednej strony szansą, bo jest w stanie pozyskiwać nowe osoby, z drugiej – kłopotem, bo lider nie może sformułować wyrazistego haczyka, na który złapie wszystkich.

Skoro jesteśmy przy liderze, w PiS jest on absolutnym autorytetem. A tu?

Nawet wśród wieloletnich zwolenników Platformy stosunek do lidera jest mocno realistyczny, nawet krytyczny. Bez względu na to, kto stoi na czele partii: Donald Tusk, czy Grzegorz Schetyna. Ten ostatni jest niezmiennie w czołówce, niepochlebnych dla polityków, sondaży. Choćby niedawne badanie CBOS pokazało, że ufa mu tylko 24 proc. Polaków. Brak zaufania natomiast zadeklarowało aż 46 proc., co stanowi najwyższy wynik w całym sondażu. Wysoki poziom nieufności zanotował również Jarosław Kaczyński (41 proc.), Beata Szydło (37 proc.) oraz Robert Biedroń (35 proc.). Ale wracając do haczyka… PO, akcentując centrowość, nie chce się zepchnąć w lewy narożnik. Stąd wyraźna niechęć do podejmowania tematu LGBT przez szefostwo partii, które decyzję Rafała Trzaskowskiego o podpisaniu karty LGBT traktuje wyłącznie jako lokalną inicjatywę w ramach swobody poglądów i wypowiedzi. Bo wyborca PO-KO temat mniejszości seksualnych widzi w szerszej perspektywie jako potrzebę respektowania praw człowieka. Stawia ją na równi m.in. z prawami kobiet na rynku pracy. W tym kontekście broni Konstytucji jako gwarancji praworządności dla wszystkich. Wyborca PO-KO formułuje natomiast problemy do rozwiązania, związane z ekologią, energetyką. Oczekuje również od koalicji naprawy systemu edukacji, bo jednoznacznie negatywnie ocenia efekt reformy autorstwa PiS. Schetyna częściowo spełnia oczekiwania centrowego lidera. Ma zdolność do działań kuluarowych, które doprowadziły do powstania Koalicji Europejskiej. Brakuje mu jednak charyzmy, która w polityce jest niezbędna. Dlatego gdyby przed jesiennymi wyborami liderki Platformy i Nowoczesnej dostały więcej możliwości wypowiedzi, mogłyby przyciągnąć nieco nowego elektoratu.

Tylko gdzie w tej ofercie element świeżości?

Może nim być zapowiedź końca koalicji partyjnej na rzecz kandydatów "obywatelskich". Czyli miejsca na listach wyborczych zarezerwowane dla samorządowców, ekspertów, ludzi z NGO- sów.

A czego wyborcy PO-KO oczekują od państwa?

Podobnie jak w elektoracie PiS - pełnienia funkcji opiekuńczych, chociaż ich poglądy na gospodarkę cechuje większy liberalizm w porównaniu z ogółem badanych. W PiS dominowały postawy etatystyczne, czyli konieczność podporządkowania jednostkowych potrzeb interesowi państwa. Tu jest inaczej. Wyborcy PO-KO stawiają na samodzielność, aktywność obywatelską. Z mocnym przekazem: im mniej państwa ingerującego w życie prywatne i zawodowe, tym lepiej. W porównaniu z ogółem badanych te osoby miały w sobie większe poczucie wpływu na rzeczywistość, sprawczości. I było tak aż do 2015 r. Być może na tym polegał największy błąd Donalda Tuska. Zapatrzył się na ten elektorat i idąc tropem metafory o ciepłej wodzie w kranie zapomniał, że w Polsce są nie tylko wyborcy PO.

Jak stały może okazać się elektorat PO – KO w najbliższych wyborach?

W 2001 r. elektorat PO miał 10 proc., w 2011 r. – 40 proc. Dziś, według różnych sondaży, poparcie dla PO-KO wynosi poniżej 30 proc. W porównaniu z wyborcami PiS, jest tu tendencja do zdrad. W 2015 r. część z nich odpłynęła do Nowoczesnej, nieliczni do zawiązywanej pospiesznie koalicji Leszka Millera z Januszem Palikotem. Jeśli natomiast patrzeć na 2019 r., to ok. 85 proc. wyborców PO z 2015 r. głosowało na Koalicję Europejską. Oznaczałoby to znacznie większą skłonność do wierności, gdyby nie pojawiła się nowa pokusa: oferta dla osób o zdecydowanie lewicowych poglądach. Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg i Robert Biedroń dyskutują otwarcie na tematy, których Grzegorz Schetyna unika. Nie spychają spraw światopoglądowych na bok ze względu na taktykę wyborczą. Przeciwnie: to jest właśnie ich strategia.