Przerwa w obradach to pewnego rodzaju ubezpieczenie na wypadek, gdyby wybory się nie powiodły - mówił Roman Giertych w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24. Gdyby PiS nie uzyskał większości, ma to posiedzenie i może spróbować przeprowadzić ustawę, która zmieni podległość Prokuratury Generalnej. Myślę, że głównie o to chodzi, że w przypadku, gdyby PiS nie uzyskał większości w nowym parlamencie, przegłosuje w starym składzie - co jest dopuszczalne przez prawo, aczkolwiek skrajnie nieetyczne - ustawę, który by wyjęła pana prokuratora (generalnego Zbigniewa) Ziobrę spod jurysdykcji rządowej i przekazała go pod prezydencką- wyjaśnił adwokat. Jego bowiem zdaniem, PiS obawia się śledztw prokuratorskich w sprawie spółek Skarbu Państwa czy Srebrnej.
Mecenas zabrał też głos w sprawie zmian w immunitecie poselskim, w myśl których decyzję o zatrzymaniu czy aresztowaniu podejmował Sąd Najwyższy. Jasnym jest, że jeżeli parlamentarzysta będzie wiedział, że od decyzji politycznej zależy jego wolność, to zawsze będzie się wycofywał, będzie się bał. Taka jest cecha immunitetu, że ma zagwarantować pewną niezależność i brak strachu po stronie parlamentarzystów - powiedział. Jego bowiem zdaniem, taki wniosek trafi do Izby Dyscyplinarnej.Jeżeli mówimy o tych nominatach KRS-u, którzy w moim przekonaniu są nielegalnie powołani, uzależnieni całkowicie od woli politycznej Jarosława Kaczyńskiego to mamy do czynienia z organem, który będzie realizował pewne ustalenia. Jeżeli mamy do czynienia z tego typu ludźmi, tak powiązanymi politycznie, którzy najczęściej są nieudacznikami zawodowymi i dostali się na te stanowiska tylko dlatego, że zapisali się politycznie do określonej grupy, to orzeczenia można przewidzieć - uznał. Chodzi o to, żeby chwycić kraj za mordę. To jest plan, który przedstawia PiS - stwierdził.
Giertych ostrzegał też Kościół przed silnym związkiem z rządzącą partią. Jeżeli katolik chce, żeby został w Polsce zniszczony Kościół katolicki, to niech głosuje na PiS - zauważył. Ja odmawiam prawa Jarosławowi Kaczyńskiemu do tego, żeby zwracał się do kogokolwiek w imieniu katolików. Jestem katolikiem, zawsze będę i nie uważam, żeby mnie w najmniejszym stopniu reprezentował Jarosław Kaczyński - dodał. Dalsze budowanie państwa autorytarnego skończy się tak, jak zawsze się kończy budowanie socjalizmu autorytarnego, czyli wariantem między Wenezuelą a Turcją. Wówczas gniew tych ludzi, którzy zagłosowali na PiS pod wpływem rad niektórych biskupów czy redaktorów pism katolickich, przeniesie się na Kościół - podsumował.