Pytany we wtorek w TVP1, czy z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej groźna jest kandydatura Hołowni, który według pierwszych sondaży może liczyć na 9 proc. poparcia, Grodzki odparł, że "nie używa słowa groźny".
- Każdy, kto czuje, że nosi w sobie buławę prezydencką, może startować. Natomiast głosy niewątpliwe się rozproszą. (...) Jeśli idzie akurat o pana Hołownię, to wydaje mi się, że on podbierze trochę głosów również panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie - ocenił Grodzki.
Odnosząc się do opinii lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, że Hołownia będzie najgroźniejszy dla kandydata PO, marszałek Senatu stwierdził, że Hołownia pewnie zabierze temu kandydatowi trochę głosów, ale też odbierze ich trochę prezydentowi Dudzie.
Marszałek Senatu stwierdził, że do wyborów prezydenckich jest jeszcze ponad pięć miesięcy, a doświadczenie z innych wyborów pozwala przypuszczać, że początkowo duże zainteresowanie kandydatami, którzy "startowali z wysokiego C", w tym ze świata mediów, "dramatycznie spadało" w kolejnych sondażach.
Pytany, skąd jego zdaniem jest "pomysł z Hołownią", i czy potwierdza swoją wcześniejszą opinię, że "stoi za tym jakiś duży biznes", Grodzki odparł, że "takie miał informacje". - Bo nie podejrzewałem szczerze mówiąc pana Szymona Hołowni o to, że zechce stanąć w tym wyścigu. Miałem wrażenie, że ktoś go namówił, miałem informacje, że stoi za tym duży biznes. Czy to jest prawda, czy nie, tego nie wiem. Natomiast takie informacje krążą gdzieś wokół - powiedział marszałek Senatu.
Po uwadze, że kampania wyborcza może pochłonąć ponad 20 milionów złotych, Grodzki został zapytany, czy "to nie jest trochę wariant ukraiński, gdzie wybory wygrał aktor Wołodymyr Zełenski".
W odpowiedzi Grodzki przypomniał czasy "bardzo niedojrzałej demokracji" w Polsce, gdy do drugiej tury wyborów prezydenckich dostał się Stan Tymiński "z teczką, która podobno byłą pusta". - Liczę, że ten etap mamy już za sobą - powiedział.
- Natomiast aktorom jest trochę łatwiej występować publicznie, także ludziom obeznanym z mediami. I to pewnie będzie jakiś atut, natomiast jeśli miałbym to skonkludować, to myślę, że w drugiej turze zmierzą się ludzie, którzy polityką zajmują się od lat, i którzy mają coś do powiedzenia, a takie - proszę nie traktować tego obraźliwie - efemerydy, które w każdej kampanii prezydenckiej się pojawiają, robią trochę zamieszania i na tym się kończy - powiedział Grodzki.