Prezydent Łodzi słynie już w całej Polsce ze swojego zamiłowania do wyjazdów. Zapracował sobie na tę sławę. Trzeba przyznać, często bywa w świecie. "Fakt" policzył, że od początku urzędowania wyfruwał z Łodzi ponad sto razy. Zwiedził ponad 20 krajów, był m.in. w Indiach, Izraelu, Singapurze, Hiszpanii, Malezji, Holandii, Portugalii, Grecji, Istambule, Berlinie i Rzymie. Gdyby obliczyć kilometry, jakie przemierzył, wystarczyłoby na kilkakrotne opasanie kuli ziemskiej!

Reklama

Prezydent za każdym razem tłumaczy, że od jego siedzenia w Łodzi nie przybędzie inwestorów, a miasto pozostanie anonimowe i będzie tylko nikomu nieznanym grajdołem. Jednak z jego misji Łódź wcale kokosów nie ma. Ani Malezyjczycy, ani Hindusi, ani Izraleczycy jakoś się do miasta z inwestycjami nie garną. Może dlatego Jerzy "Wędrowniczek" Kropiwnicki zapuszcza się coraz dalej - zastanawia się "Fakt".

Tym razem gości na Bliskim Wschodzie. Pojechał na czele 20-osobowej grupy. Prezydentowi towarzyszy ośmiu urzędników miejskich, ośmiu biznesmenów i czterech przedstawicieli szkół wyższych z Łodzi. Czyżby pojechali walczyć o napływ syryjskiego kapitału?

Zaczęli właśnie od Syrii, drugim etapem podróży będzie Liban. Poza spotkaniami prezydenta łodzi z merami Damaszku i Bejrutu zaplanowano m.in. dyskusje gospodarcze oraz kontakty naukowe z przedstawicielami Uniwersytetu Damasceńskiego. Na Wydziale Architektury Uniwersytetu Aleppo odbędzie się prezentacja odzi "Innowacyjne metody zarządzania miastem" - dowiedział się "Fakt". Na zakończenie pobytu prezydent Jerzy Kropiwnicki spotka się w miejscowości Ein-Ebel w Libanie z dziećmi, które odwiedziły Łódź. Wyjazd potrwa pięć dni. Za pobyt urzędników zapłacą łodzianie, reszta delegacji płaci z własnej kieszeni. Teraz Łodzianie czekają na jego owoce. I mają nadzieję, że wyprawa przyniesie miastu wymierne korzyści. Bo jeśli nie, zaczną wierzyć, że prezydentowi zależy na miejscu w księdze rekordów.

Reklama