Dlaczego? Bo straż miejska nie uciszyła przechodnia, który zakłócił uroczystość odsłonięcia fontanny. Po oficjalnych przemówieniach w pasażu Schillera jeden z przechodniów głośno zarzucał prezydentowi promowanie Żydów, częste wyjazdy do Izraela i zaniedbywanie bieżących spraw miasta - relacjonuje "Express Ilustrowany".

Reklama

"Kropiwnicki od lat pracuje na rzecz dialogu polsko-żydowskiego. I jest zdecydowanym rzecznikiem tej pierwszej strony. Dlatego rozumiem jego złość, jeżeli ktoś zarzucał mu promowanie Żydów" - usprawiedliwia Kropiwnickiego Czarnecki.

>>> Prezydent Łodzi: Gdzie masz ch... czapkę

Wczoraj mężczyzna niezadowlony z działań prezydenta Łodzi wylał zawartość kubka z wodą wprost pod nogi prezydenta, który mocno zdenerwowany odwrócił się i odszedł. Jerzy Kropiwnicki podszedł do młodego strażnika miejskiego i wybuchnął: "Do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma".

"Ale panie prezydencie, jak tylko się dowiedziałem, to przybiegłem" - bronił się strażnik. "Gdzie masz ch... czapkę?!" - Kropiwnicki atakował w ordynarny sposób przerażonego funkcjonariusza. "Trzeba się zastanowić, czy by was nie rozwiązać, bo do niczego się nie nadajecie" - rzucił już zupełnie głośno prezydent i odszedł.

Kropiwnicki przyznaje, że uniósł się. "Byłem zdenerwowany zachowaniem mężczyzny <w stanie wskazującym>, który próbował zakłócić uroczystość i obrazić mnie osobiście. Brak obecności strażników, którzy mają swój posterunek w pasażu Schillera pogłębił moje zdenerwowanie. Użyłem ostrych słów. Ubolewam i przepraszam za to. Powinienem być bardziej odporny na takie zachowania i takie sytuacje" - napisał w oświadczeniu prezydent Łodzi. Nie przypomina sobie jednak, aby nazwał strażnika miejskiego ch.... "Jeżeli tak się stało to jestem gotów przeprosić go publicznie" - zapewnia Kropiwnicki.