Budka przekonywał z sejmowej mównicy, że pieniądze, które z polecenia Sasina, zostały wydane na druk kart wyborczych mogły zostać przeznaczone m.in. na pokrycie wynagrodzeń minimalnych dla ponad 26 tys. osób bez pracy. To wypłata postojowego dla ponad 33 tysięcy pracowników, to 138 tysięcy testów na koronawirusa dla pracowników służby zdrowia, czy oświaty - wymienił.
Ocenił, że "rząd PiS wolał przeznaczyć 70 mln zł na "pseudowybory" na coś, co się nie odbyło".
Polityk stwierdził też, że wybory planowane na 10 maja miały odbyć się kosztem zdrowia osób roznoszących pakiety wyborcze oraz członków komisji wyborczych. To nie doszło do skutku, ale do dziś nie wiemy, gdzie są te karty wyborcze - mówił Budka. Obiecuję, że pomożemy je znaleźć - zapowiedział Budka.
Jak dodał, po ich odnalezieniu Jacek Sasin będzie opowiadał przed sądem jedynie za przekroczenie uprawnień i wyrządzenie szkody majątkowej. Wskazał, że do wydruku kart wyborczych konieczne było wycięcie 30 tys. drzew. Szef KO ocenił też, że Sasin ma na swoim koncie wiele niezrealizowanych pomysłów i obietnic.
Poseł Jarosław Urbaniak (KO) podczas debaty zarzucał Sasinowi wydrukowanie pakietów wyborczych na wybory prezydenckie 10 maja, które się nie odbyły oraz że ustawa dotycząca jawności oświadczeń majątkowych rodzin polityków miała błędy konstytucyjne i skończyła w TK. Zwracał też uwagę na rekompensatę za podwyżki cen energii oraz spadek wycen spółek zarządzanych przez resort Sasina.
Mój ojciec mówił, że chłopca od mężczyzny odróżnia tylko jedna rzecz: że mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoje czyny i słowa. Panie premierze Sasin najwyższa pora wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, nich się pan poda do dymisji - podsumował Urbaniak