Administracja w Polsce przez ostatnie lata, to jest jedno wielkie Bizancjum, które jak się zmienia, to na niekorzyść, i nie z pobudek merytorycznych, ale z pobudek politycznych - ocenił szef koła Konfederacji Jakub Kulesza podczas konferencji prasowej przed Sejmem.

Reklama

Według niego, wśród wszystkich państw Unii Europejskiej, Polska ma najwięcej ministerstw, bo ponad 20, a w związku z tym 106 polityków w randze ministra, wiceministra, sekretarza czy podsekretarza stanu. Dla porównania poseł przypomniał, że rząd Szwajcarii składa się z 8 resortów, 11 ministerstw mają rządy Austrii i Cypru, a Węgry i Łotwa po 13 resortów. Kulesza ocenił, że liczne zmiany w składzie Rady Ministrów w ostatnich latach były dokonywane głównie ze względów personalnych i politycznych, a nie merytorycznych. Wskazał, że niektórzy ministrowie i wiceministrowie mają także mandaty poselskie. Jako Konfederacja opowiadamy się za głęboką +debiurokratyzacją+ administracji państwowej. Uważamy, że modelem, na którym możemy się wzorować, może być model szwajcarski - osiem ministerstw z pewnością wystarczy - oświadczył Kulesza.

Na "patologiczne karuzele" zmian w ministerstwach, w tym na stanowiskach ministrów wskazał jeden z liderów Konfederacji, ekonomista dr Sławomir Mentzen. Według niego, w rządach Zjednoczonej Prawicy tylko minister finansów był zmieniany osiem razy, a samo ministerstwo zmieniało swoją nazwę i kompetencje cztery razy. Tam nie ma absolutnie żadnej ciągłości pracy - ocenił. Według niego, ministrowie finansów zmieniają się w Polsce niczym trenerzy w słabych klubach polskiej ekstraklasy i doszło do "politycznej degradacji" tego resortu. Dr Mentzen zaznaczył, że Ministerstwo Finansów jest akurat jednym z tych nielicznych ośmiu ministerstw, które jest bardzo istotne i ważne dla funkcjonowania oraz dla stabilności państwa polskiego. Niestety, to ministerstwo jest przez obecny rząd traktowane wybitnie niepoważne - ocenił.

Poseł Grzegorz Braun zaznaczył, że Konfederacja nie ma tych partyjniackich zobowiązań i tylu gąb do wykarmienia. Jeśli tylko rodacy umożliwią nam uzyskanie realnego dostępu do władzy, przystąpimy do likwidacji tego zintegrowanego systemu paśników dla partyjnych cwaniaków. Bo przecież same ministerstwa, to nie dosyć. Trzeba by tutaj zrobić pewnie dwakroć tak długą listę różnych spółek Skarbu Państwa, w których zarządy, to są przecież hałdy pieniędzy dla towarzyszy partyjnych, których kompetencje okazują się dalece iluzoryczne - oświadczył Braun.

Reklama

Poseł ironizował, że zastanawia go "powściągliwość" w kreowaniu nowych resortów przez Zjednoczoną Prawicę.

Skoro już pojawiły się tak dziwaczne nazwy jak Ministerstwo Klimatu, to może następne ministerstwo, na czele którego stanie pani minister Jadwiga Emilewicz, od razu nazwać Ministerstwem Obfitości i Szczęśliwości. Może pan minister obrony Mariusz Błaszczak, na zmianę z jakimś innym towarzyszem partyjnym, stanął by na czele Resortu Miłości - żartował. Według Brauna, żoliborska grupa rekonstrukcji historycznej sanacji inaczej nie potrafi i dlatego trzeba jak najszybciej przywrócić w Polsce normalność.