Marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) został w poniedziałek spytany o wypowiedź m.in. wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS), który pytany, czy konsekwencje wobec wiceministra sportu Łukasza Mejzy nie są zbyt błahe, odpowiedział, że "zarzuty wobec osób np. w Senacie są poważniejsze niż wobec Mejzy". Nawiązał w ten sposób do wniosku o uchylenie marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.

Reklama

Nie ma w Senacie kwestii immunitetu, dokumenty zostały odesłane - powiedział z kolei Grodzki. - Poza tym jest dla mnie wybitnie obraźliwe porównywanie mnie z szarlatanami, z którymi całe życie jako lekarz walczyłem, lecząc nowotwory - podkreślał.

Wielokrotnie ludzie do mnie przychodzili, leczeni jakimiś specyfikami niewiadomego pochodzenia, błagając o pomoc, kiedy czas był już zmarnowany i chory niestety nie kwalifikował się do operacji - relacjonował. Stąd, jak dodał, porównywanie go do szarlatanów jest obraźliwe dla jego "honoru i etyki lekarza". - Nigdy na to nie pozwolę - podkreślił Grodzki.

Uchylenie immunitetu marszałka Grodzkiego

Pod koniec października Centrum Informacyjne Senatu (CIS) poinformowało, że Senat nie zajmie się wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu marszałka Grodzkiego. Wicemarszałek Bogdan Borusewicz poinformował Prokuraturę Regionalną w Szczecinie, że postanowił pozostawić wniosek bez biegu, ponieważ nie został on poprawiony, o co wnioskował Senat.

O złożeniu wniosku o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej marszałka Senatu prokuratura poinformowała 22 marca; wniosek dotyczy "podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w czasie, gdy Tomasz Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej". Grodzki wielokrotnie zapewniał, że formułowane pod jego adresem zarzuty dotyczące korupcji nie mają podstaw. "Nigdy nie uzależniałem żadnej operacji od wpłaty jakiejkolwiek łapówki na moją rzecz" - oświadczył Grodzki w grudniu 2019 r., gdy pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się w Radiu Szczecin.

Oświadczenie Mejzy

Reklama

Z kolei niedawne oświadczenie wiceszefa MSiT Łukasza Mejzy o zawieszeniu w pracach resortu i o wniosku o urlop poselski to pokłosie licznych niekorzystnych dla niego publikacji medialnych dotyczących działalności spółek, których był w przeszłości właścicielem.

W czwartek szef klubu PiS Ryszard Terlecki mówił dziennikarzom, iż Prawo i Sprawiedliwość oczekuje, że Mejza "zawiesi swój udział w pracach Ministerstwa Sportu i Turystyki do czasu wyjaśnienia sprawy" doniesień prasowych, które pojawiają się od kilku tygodni na jego temat.

Oszukani pacjenci

Wirtualna Polska opublikowała niedawno szereg artykułów, w których opisała działalność dawnej firmy obecnego wiceministra sportu oferującej wyjazdy zagraniczne osobom nieuleczalnie chorym (w tym dzieciom), m.in. na nowotwory, Alzheimera czy Parkinsona. Firma miała oferować kosztowne leczenie metodami uznawanymi na całym świecie za niesprawdzone i niebezpieczne. Według portalu interes Mejzy nie wypalił, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny.

W piątek wp.pl podała, że inna firma Mejzy, która zarobiła niemal milion złotych na organizacji szkoleń ze środków unijnych będzie musiała zwrócić ponad 664 tys. zł. "To nie koniec kontroli tej działalności Łukasza Mejzy. Urzędnicy sprawdzili tylko środki wydane w ramach współpracy z Agencją Rozwoju Regionalnego. Wciąż sprawdzają współpracę z Zachodnią Izbą Przemysłowo-Handlową" - napisał portal.

Mejza do publikacji Wirtualnej Polski odniósł się w środę na konferencji prasowej. Określił je jako "największy atak polityczny po 1989 roku". "Atak ten jest wymierzony we mnie, ale jego celem jest obalenie większości rządowej" - powiedział.

Mejza zasiada w Sejmie od marca tego roku, kiedy objął mandat po zmarłej posłance KP-PSL Jolancie Fedak. Po wejściu do Sejmu Mejza nie przystąpił do klubu Koalicji Polskiej-PSL i pozostał niezrzeszony. Wiceministrem sportu jest od października - objął funkcję z rekomendacji Partii Republikańskiej.