Podczas briefingu prasowego w Sanoku (Podkarpackie) Wójcik został zapytany dlaczego prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie uchylił zarządzenie o przywróceniu sędziego Igora Tuleyi do pracy wydane kilka dni temu przez prezes warszawskiego sądu okręgowego.

Reklama

Nawet w kamieniach milowych, tak zwanych kamieniach milowych, nie ma nigdzie informacji o tym, że z urzędu mają być przywracani zawieszani na przykład sędziowie. Gdyby tak było, byłaby to absurdalna sytuacja, bo to by oznaczało, że polityk stoi ponad wymiarem sprawiedliwości, a zgodnie z zasadą trójpodziału władzy wszystkie władze są równe, a więc nie może polityk zadecydować, zadekretować, że zmienia się jakieś orzeczenia – powiedział.

Dodał, że jest ustanowiona ścisła procedura dotycząca możliwości odwoływania się od orzeczeń rozstrzygnięć byłej Izby Dyscyplinarnej przez Izbę Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego i – jak zaznaczył – "oczywiście także z urzędu będą te sprawy prowadzone”.

Natomiast nie w taki sposób, że pan Tuleya nie wiadomo z jakich powodów pojawia się w sądzie, bo (tak) zadecydowała pani sędzia. Mam tu bardzo daleko idące wątpliwości, czy w ogóle miała prawo do tego. A następnie my mamy uznać coś, co niszczy tak naprawdę rozstrzygnięcie wiążące, prawomocne Izby Dyscyplinarnej – dodał Wójcik.

Podkreślił, że wymiar sprawiedliwości to jest ta domena, która należy do każdego państwa członkowskiego UE z osobna. A nie jest tak, że ktoś z Brukseli może zadecydować jak funkcjonuje polskie sądownictwo. Nie ma takiego przepisu. Nie było, nie ma i mam nadzieję, (że) nigdy nie będzie - stwierdził. Nawet jeżeli weźmiemy te kamienie milowe, to tam nie ma takiego przepisu, że z urzędu anuluje się orzeczenia Izby Dyscyplinarnej. Nie wolno tego robić – dodał Wójcik.

Według niego, sędzia Tuleya uważa, że "jest ponad prawem". On uważa, że jeżeli prokuratura go wzywa, (on) nie musi się stawiać na przesłuchania, jego nie obowiązują rozstrzygnięcia np. Izby Dyscyplinarnej. Uważany jest przez niektóre środowiska za bohatera – powiedział Wójcik.

Dodał, że sędzia Tuleya w czasie posiedzenia zdecydował się na ujawnienie pewnych informacji, że to była faza postępowania przygotowawczego, a sędzia wiedział, że nie wolno mu ujawnić informacji, "jednak to zrobił, a dzisiaj widać, że jest męczennikiem i niektóre środowiska walczą o to, żeby przewrócony był do sądu".

Reklama

Sprawa sędziego Tuleyi

W listopadzie 2020 r. na wniosek prokuratury ówczesna Izba Dyscyplinarna SN prawomocnie uchyliła immunitet sędziemu Tuleyi, zawiesiła go w obowiązkach służbowych i obniżyła mu wynagrodzenie. Powodem wniosku prokuratury ws. uchylenia immunitetu sędziego było podejrzenie ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, które miały narazić bieg postępowania. Chodziło o śledztwo ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę. W grudniu 2017 r. Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego Tuleyi uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu.

Po decyzji Izby Dyscyplinarnej Tuleya został odsunięty od orzekania przez ówczesnego prezesa warszawskiego sądu okręgowego Piotra Schaba. Sędzia Tuleya nie usłyszał zarzutów. Konsekwentnie odmawiał stawienia się w prokuraturze. Podkreślał, że nie uznaje Izby Dyscyplinarnej jako sądu oraz ważności decyzji podjętych przez tę izbę. W kwietniu ub. r. Izba Dyscyplinarna nie wyraziła zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie sędziego do prokuratury o co wnioskowali śledczy.

W marcu br. orzeczenie o przywróceniu sędziego Tuleyi do pracy wydał Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. Sąd podjął tę decyzję w ramach tzw. zabezpieczenia, nakazując w niej Sądowi Okręgowemu w Warszawie dopuszczenie sędziego do wykonywania obowiązków służbowych na czas procesu dotyczącego pozwu o przywrócenie do pracy

W poniedziałek rano sędzia Tuleya podczas konferencji prasowej przed stołecznym sądem okręgowym poinformował, że stawił się w sądzie, by odebrać postanowienia w sprawie przywrócenia go do pracy decyzją prezes SO w Warszawie Joanny Przanowskiej-Tomaszek, zarazem jednak otrzymał też w kadrach pismo prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotra Schaba, podpisane przez jego zastępcę Przemysława Radzika, które uchyla decyzję o dopuszczeniu go do orzekania.

Sędzia Tuleya ocenił, że "wygląda to na jakąś grę" i że "należało się tego spodziewać, że funkcjonariusze Ministerstwa Sprawiedliwości wymyślą coś nowego". Zapowiedział, że będzie "szukał sprawiedliwość przed sądami powszechnymi" i "przeprowadzał akcje przed sądami europejskimi".

W końcu lipca szefowa KE Ursula von der Leyen powiedziała "DGP", że aby otrzymać środki z Krajowego Planu Odbudowy, Polska musi wywiązać się z zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych. Przyznała, że nowe prawo - nowelizacja ustawy o SN, która zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną i powołała Izbę Odpowiedzialności Zawodowej - jest ważnym krokiem, jednak "nowa ustawa nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej". Von der Leyen podkreśliła, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE, co jeszcze nie nastąpiło. W szczególności nie przywrócono do orzekania zawieszonych sędziów i nadal obowiązuje dzienna kara finansowa. Jesteśmy w kontakcie z władzami polskimi w tych kwestiach i zależy nam na znalezieniu rozwiązania - dodała.

autorka: Agnieszka Pipała