"Potwierdzam słowa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, że za moich czasów także pojawiały się informacje o zagrożeniach korupcyjnych przy wydawaniu wiz; reagowałem w ten sposób, że np. w Łucku kazałem odwołać cały personel konsulatu" - napisał we wtorek na X b. szef MSZ Radosław Sikorski.

Reklama

Ziobro: Udało się nam tę sprawę zgasić

Ziobro powiedział, że konferencja prasowa została zorganizowana, by pokazać, że rzeczywiste afery korupcyjne w związku z procesem nielegalnego przyznawania wiz i umożliwiania wjechania w strefę Schengen, nie tylko do Polski, miały miejsce w okresie rządów Donalda Tuska.

Dzisiejsza sprawa, tak głośna, jest dowodem bardzo skutecznego i zdecydowanego działania polskich organów ścigania - CBA i prokuratury, która spowodowała, że w zalążku udało nam się tę sprawę zgasić i doprowadzić sprawców przed sąd do odpowiedzialności karnej - dodał Ziobro.

Reklama

"Ujawniamy patologie"

Jak zaznaczył, "sprawa jest na etapie jeszcze postępowania karnego prowadzonego bardzo intensywnie". Ale w tej sprawie sąd już realizuje swoją rolę kontrolną, stosuje środki zapobiegawcze, kontroluje środki zapobiegwacze i stosuje w postaci tymczasowego aresztowania. I jesteśmy przekonani, że ta sprawa to jest modelowy przykład jak dobrze działające państwo powinno ujawniać patologie i szybko je eliminować - powiedział Ziobro.

Dodał, że "zupełnie inny obraz jawi się ze spraw korupcyjnych związanych z wydaniem wiz w okresie rządu Donalda Tuska, pana (Radosława) Sikorskiego, kiedy to były ujawniane poważne nieprawidłowości, a nawet zachowania o charakterze korupcyjnym w obszarze działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych w obszarze komórek odpowiedzialnych za wydawanie wiz". Ale zamiast sprawy wyjaśniać, eliminować patologie, udawano i pozorowano tylko czynności - podkreślił Ziobro.

Dodał, że "co gorsze również organa ścigania, w postaci też działań prokuratury, postępowały podobnie".

Śledztwo

Podjęto śledztwo ws. działań służb konsularnych w latach 2009-2015 - przekazał we wtorek zastępca Prokuratora Regionalnego w Warszawie Wojciech Smoleń. Dodał, że jest gotowy plan przesłuchań i że dochodziło do wręczania prezentów i łapówek.

Smoleń powiedział, że chodzi o nieprawidłowości dotyczące m.in. konsulatów we Lwowie i Łucku i "mającego tam miejsce procederu korupcyjnego".

Według niego, śledztwo ówczesnej prokuratury apelacyjnej zostało zainicjowane notatką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wsparte zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez jednego z przedsiębiorców z terenu Ukrainy, który uczestniczył w pozyskiwaniu pracowników z Ukrainy i pozyskiwaniu dla nich wiz.

Cytował zeznania funkcjonariusza BOR, który pisał, że "w przypadku konsula, widać było jak w krótkim czasie strasznie poprawił mu się poziom życia". Przyjechał na placówkę starym, rozwalającym się samochodem, z kredytem hipotecznym, jak mówił, a już po 3-4 miesiącach zakupił nowego Mitsubishi i nowego Opla dla żony, i już nie było mowy o żadnym kredycie. Po pół roku Mitsubishi chciał sprzedać, i wymienić na Lexusa LX300 - miały brzmieć zeznania funkcjonariusza BOR.

Smoleń podkreślał, że takie auto jest warte ok. 350 tys. zł. Przekazał, że śledztwo w sprawie zostało wszczęte w listopadzie 2009 r., a po 1,5 roku zostało zakończone, a w 2011 r. akta śledztwa zostały poddane badaniom przez ówczesną Prokuraturę Generalną. Już wtedy wytknięto szereg nieprawidłowości, w tym wskazano bardzo wyraźnie, że nie został rozliczony wątek korupcyjny - przekazał we wtorek prokurator.

Mówił, że postanowienie o umorzeniu śledztwa liczyło osiem stron, a z materiałów sprawy "widać, że przesłuchano jedynie garstkę świadków". Obecnie - jak zaznaczył - gotowy jest plan przesłuchań. "Na chwilę obecną wytypowaliśmy kilkadziesiąt osób, z czego kilkanaście osób, to są osoby kluczowe dla sprawy" - przekazał Smoleń.

Dodał, że ABW dokonała analizy, w której wskazała "powiązania osobowe, jak również konkretne firmy z adresami, które należało zweryfikować i zbadać w tym okresie". Objęci badaniem zostali konsulowie, funkcjonariusze BOR, jak również osoby reprezentujące poszczególne podmioty - przekazał.

Zaznaczył, że w sprawie "w dniu dzisiejszym śledztwo zostało podjęte". W tej sytuacji - podkreślił - może podzielić się tylko "pewnym zakresem materiału dowodowego".

Cytował kolejne zeznania funkcjonariusza BOR, dotyczące - jak mówił - wręczania łapówek . Ten pan L. przynosił bardzo często i składał bardzo dużo wniosków wizowych. Widywałem, że pan L. przychodził na spotkanie z konsul z dużą, wypchaną torbą, a wychodził z pustą. Jak kontrolowałem te reklamówki, to widziałem, że tam są koniaki i inny alkohol, czekoladki - mówił.

Zaznaczał, że "nie tylko konsulowie korzystali z tego procederu"

Wątek z Sikorskim

Ziobro podkreślił na wtorkowej konferencji prasowej, że "osoby, które są w sferze podejrzeń, jeśli chodzi o proceder korupcyjny, zasłaniały się wiedzą na temat pewnej polityki - jak to oni określali - liberalnej, aby każdy otrzymywał wizy ówczesnego ministra spraw zagranicznych i dyrektora generalnego".

Obecny na konferencji zastępca Prokuratora Regionalnego w Warszawie Wojciech Smoleń sprecyzował, że było to w latach 2008-2009. Więc nie muszę państwa informować kto wówczas był ministrem spraw zagranicznych - powiedział Ziobro.

Dodał, że "urzędujący wówczas minister spraw zagranicznych, który jakoby miał mieć wiedzę na temat przynajmniej jakiejś części nieprawidłowości, które były urzeczywistniane w ramach pracy tego konsulatu nie został niestety przesłuchany przez ówczesną prokuraturę, a rzecz jasna przesłuchany być powinien".

Co więcej, dotarliśmy do pisma MSZ podpisanego przez ówczesnego ministra, czyli pana Radosława Sikorskiego; wynika z niego, że Sikorski miał wiedzę na temat informacji wskazujących na poważne nieprawidłowości, możliwe tło korupcyjne zachowań służb konsularnych związanych z wydawaniem wiz na wielką skalę - poinformował minister, trzymając dokument w ręku.

Jak mówił, "najlepiej niech to odda fakt, że już w styczniu 2012 roku kolejna sprawa trafia do prokuratury, tym razem nie w Warszawie, ale prokuratury okręgowej w Bielsku Białej, gdzie badany jest okres od 2010 do 2012". A więc już po tym, kiedy pan minister Sikorski o tych nieprawidłowościach był informowany i w ramach prowadzonego przez prokuraturę postępowania ujawniono szeroki proceder wyłudzania wiz i nielegalnego przekraczania granicy w związku z działaniem tych samych konsulatów - podkreślił Ziobro.

Przesłuchanie Sikorskiego

Minister sprawiedliwości zastrzegł, że nie może przedstawić wszystkich faktów, gdyż - zdaniem prokuratorów - mogłoby to zaszkodzić działaniom związanym z prowadzeniem postępowania. Podkreślił, że śledztwo będzie intensywnie prowadzone.

Rozważymy zresztą połączenie obu tych spraw, wczoraj na ten temat prokuratorzy rozmawiali, z racji tego, że one łączą się ze sobą co do przedmiotu i charakteru działalności przestępczej, jak również, co do osób, które pojawiły się tak w jednym śledztwie - czyli z okresu 2009-2010 - jak i później w okresie 2010-2012 - powiedział Ziobro.

Jak dodał, na pewno będą to czynności prowadzone skrupulatnie i "zgodnie z zasadami sztuki prokuratorskiej". Nie będą się one ograniczać wyłącznie do niskiego personelu zatrudnianego w polskich placówkach dyplomatycznych, ale będą dotyczyć również osób na najwyższym szczeblu. Nieuchronnie w tej sprawie będzie musiał być też przesłuchany pan Radosław Sikorski, ówczesny minister spraw zagranicznych - poinformował szef MS.

20 zł za miejsce w kolejce po wizę?

Smoleń przekazał, że chodzi o niezasadnie umorzone śledztwo dotyczące procederu korupcyjnego, który miał miejsce w latach 2008-2009 w polskich konsulatach we Lwowie i Łucku na Ukrainie. Prokurator cytował zeznania oficera Biura Ochrony Rządu, z których - jak relacjonował - wynika, że za miejsce w kolejce po wizę w tych konsulatach płaciło się 200 hrywien, czyli około 20 zł.

Z protokołu kontroli z marca 2008 roku wynika, że dziennie chętnych do uzyskania wizy było ok. 2500 do 2800 osób. Na samej kolejce są już konkretne kwoty. Za uzyskanie wizy, jak wskazują materiały śledztwa, żądano kilkaset euro - powiedział podczas konferencji prasowej w siedzibie Prokuratury Generalnej.

Cytując zeznania oficera BOR, mówił: Bywało też tak, że na polecenie konsula prowadziliśmy osobę z zewnątrz do gabinetu konsula. Można powiedzieć, że każdy z konsuli naprawdę robił, co chciał. Bywało też tak, że przedstawiciel szedł do kierownika, czyli konsula z dużą torbą, a wracał z pustą. Często też schodził z góry, z gabinetu kierownika wizowego w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.

Konsul osobiście załatwiał wszystkie firmy i instytucje, to znaczy tylko on rozpatrywał wnioski wizowe od takich interesantów i on wydawał decyzje wizowe. Mówiło się o ogromnych pieniądzach, które wpływały do kieszeni konsuli za to, że załatwiają wizy na lewo. Mówiło się o tym, że zarabiają również pracownicy miejscowi w tym kierowca konsula. Z relacji świadków wynikało jasno, że konsul generalny wiedział o całym procederze. W aktach znajduje się notatka pracowników wydziału wizowego, w której wprost wskazują określone nazwiska, opisują cały proceder - kontynuował.

Dodał, że "notatka ta, jak wynika z materiałów sprawy, trafiła do konsula generalnego, ale nie nadano jej dalszego biegu". Zwrócił uwagę, że "z zapisów w aktach jawi się również zorganizowany podział ról wśród konsuli, a mianowicie specjalizowali się oni w różnych branżach: jeden z nich przyjmował biznesmenów, inny osoby z uczelni, a jeszcze inny pograniczników".

Kolejnym przykładem "niedopuszczalnych działań w konsulacie" - według Smolenia - "było wręcz rozbrajające przesłuchanie jednego ze świadków, który wprost twierdził, że przyjmował prezenty, ale uznał to za normalne".

Smoleń przekazał, że - gdy jedne z funkcjonariuszy BOR zareagował na nieprawidłowości - "spotkał się z reakcją otoczenia, najpierw groźbami, skończyło się rozmową z konsulem generalnym, a na końcu stracił pracę". Dodał, że "aby uwiarygodnić swoje działania konsulowie powoływali się na ministra spraw zagranicznych oraz dyrektora generalnego MSZ".