45-letni dziś sprawca zamachu bombowego i strzelaniny od 12 lat przebywa w więzieniu. Warunki uważa za na tyle niekomfortowe, że zdecydował się pozwać państwo, argumentując, że jest "nieludzko" traktowany.
Podnosił, że jest przygnębiony i uzależniony od substancji stosowanej w leczeniu depresji. Wspominał, że "czasami płacze". Jak dowodził, przedłużająca się izolacja stanowi naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
"Chcą mnie popchnąć do samobójstwa"
Breivik oskarżył też państwo o próbę "popchnięcia go do samobójstwa".
Prawnicy, występujący w imieniu Norwegii, argumentowali z kolei, że izolacja od innych więźniów jest konieczna, albowiem skazany stwarza "absolutnie ekstremalne" ryzyko "niepohamowanej przemocy".
Sąd nie zgodził się z argumentacją Breivika. "Sąd Okręgowy w Oslo, po ogólnej ocenie, stwierdził, że warunki skazania Breivika nie stanowią naruszenia praw człowieka" - napisano w oświadczeniu.
Kara za zamach bombowy i masakrę na wyspie Utoya
Anders Breivik odsiaduje karę za zamach bombowy w dzielnicy rządowej w Oslo oraz strzelaninę na wyspie Utoya w 2011 roku.
Z jego ręki zginęło w sumie 77 osób. Został skazany na 21 lat więzienia, czyli możliwie najwyższy wyrok, jaki przewiduje norweskie prawo.
Siłownia, konsola i papużki
Breivik odsiaduje swoją karę w więzieniu w Ringerike - położonym około 70 km od Oslo. To trzeci zakład karny, w którym go umieszczono.
Breivik ma dla siebie trzy prywatne pokoje: salon, gabinet i małą siłownię. Może też korzystać z kuchni, salonu telewizyjnego, jadalni i pokoju odwiedzin. Norweskie władze dostarczyły mu telewizor, konsolę do gier Xbox - z której Breivik był niezadowolony - i trzy papużki, aby spełnić jego prośbę o zwierzaka.