Ma 58 lat i jest byłym politykiem. Nadal jednak aktywnie walczy przeciwko apartheidowi, a ze swoim lekkim zarostem i przenikliwym spojrzeniem szybko stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy mistrzostw świata.

Jowialny, wiecznie uśmiechnięty, szarmancki uporczywie przez wiele lat próbował przekonać ludzi FIFA do Afryki. Wierzył, że RPA jest gotowa do organizację drugiej co do wielkości, po igrzyskach olimpijskich, imprezy sportowej globu. Dopiął swego, a teraz czeka na owoce.

Reklama

Ojciec dwójki dzieci od najmłodszych lat był wielkim kibicem krykieta i piłki nożnej. Sam jednak nie odniósł sportowych sukcesów, więc poświęcił się polityce. Zapisał się do kierowanej przez Nelsona Mandelę centrolewicowej partii - Afrykańskiego Kongresu Narodowego. W 1994 roku został wybrany na posła. Trzy lata później został prezesem Związku Piłki Nożnej RPA (SAFA).

Dwukrotnie Jordaan próbował ściągnąć mistrzostwa świata do swojego kraju. W pierwszym podejściu przegrał z Niemcami (2006), za drugim razem się udało. Nie ukrywał radości, gdy w 2004 roku prezydent FIFA Joseph Blatter ogłosił w Zurychu, kto zorganizuje mundial w 2010 roku.

Reklama

Postawił sobie za cel, by impreza była nie tylko sportowym świętem, ale przede wszystkim dała światu nowy obraz RPA. Jest przekonany o tym, że turniej pomoże jego ojczyźnie w budowie zjednoczonego narodu. "Byliśmy podzielonym państwem. Tak jak jeszcze niedawno Niemcy i dzięki MŚ obudziło się w ludziach poczucie jedności. Chcemy pójść tym tropem" - powiedział.

Droga od 2004 do 2010 roku nie była jednak usłana różami. Musiał odpierać ataki i dementować pogłoski o planie B FIFA, która rzekomo przygotowywała alternatywne rozwiązanie. Im bliżej pierwszego gwizdka sędziego, tym mniej jest sceptyków, a Jordaan coraz częściej się uśmiecha. Jest przekonany o tym, że mundial zakończy się sukcesem.

Finansowo jego zmagania na pewno się opłaciły. SAFA już teraz doceniła jego działalność i nagrodziła go kwotą 765 tys. euro. Mistrzostwa świata rozpoczną się 11 czerwca. Mecz finałowy zaplanowano miesiąc później.