To był największy i najbardziej drapieżny rekin - żarłacz biały. Eric Nerhus nurkował wraz ze swoim dorosłym synem i przyjacielem. Woda była mętna, dlatego nie dostrzegł, jak podpływa do niego trzymetrowy potwór. Poczuł dopiero zatapiające się w swoim ciele kły. Na szczęście doświadczony nurek nie wpadł w panikę, tylko próbował się ratować. Kiedy jego głowa znalazła się w paszczy rekina, a zęby drapieżnika zacisnęły się na jego torsie, ostatkiem sił zwinął dłoń w pięść i walnął ludojada w oko.
I to był strzał w dziesiątkę. Rekin puścił Erica Nerhusa, a jego towarzysze natychmiast przetransportowali go do szpitala. Jest w ciężkim stanie, ale jego życiu nie grozi niebezpieczeństwo. "Eric to silny facet. Ma olimpijską formę. Miał więcej szans na wygraną w totka niż na wyjście z tej sytuacji żywym. Sądzę zresztą, że wolałby wygrać w totka" - zażartował jego przyjaciel.
W ciągu ostatnich siedmiu lat w Australii życie w paszczy rekinów straciło 10 osób.