To był - dla ścisłości - dziki indyk. Nie przepuścił żadnej niedzieli. Co tydzień parafianie, podążając na nabożeństwo, widzieli ptaka na jego stałym miejscu. Ale w zeszłym tygodniu go nie było. Okazało się, że oddając się swojej ulubionej rozrywce - uganianiu się za samochodami - wpadł pod jeden z nich.

Parafianie, którym bardzo go brakuje, postanowili, że godnie go pożegnają. Pamięć dzikiego indyka uczczą minutą ciszy podczas mszy. Wielebny James Huff ze Zjednoczonego Kościoła Metodystów w Wales powiedział, że indyk stał się trwałym elementem niedzielnego nabożeństwa, regularnie witając wiernych na parkingu.

Jednak są parafianie, którzy nie wahają się określić indyka jako złośliwego. Ci na pewno po nim nie płaczą...