Przez kilkanaście miesięcy byli ulubieńcami kolorowych tygodników we Francji. Jednak wczoraj Ségolène Royal i Francois Hollande, życiowi partnerzy, rodzice czwórki dzieci i jednocześnie liderzy Partii Socjalistycznej, ogłosili, że się rozchodzą. Do niespodziewanej deklaracji doszło zaledwie kilkanaście godzin po zakończeniu II tury wyborów parlamentarnych.

Reklama

"Chciałabym po prostu powiedzieć, że postanowiliśmy się rozstać. Celowo z ogłoszeniem tej decyzji wstrzymywałam się na czas wyborów - oznajmiła wczoraj rano Royal w wywiadzie dla radia France Info. Parę godzin później słowa te potwierdził sam Hollande.

To spore zaskoczenie dla opinii publicznej, której sympatyzujące z Royal media przedstawiały socjalistyczny konkubinat jako wzorową francuską rodzinę. Tymczasem w środę ma się ukazać poświęcona Ségo książka "Les coulisses d’une défaite" ("Kulisy porażki"), w której opowiada ona o swoim życiu . Opublikowane przez prasę fragmenty sugerują, że przyczyną rozejścia się pary jest romans Hollande'a. "Poprosiłam Francois, by się wyprowadził i by swoją historię uczuciową kontynuował bez mojego udziału" - oznajmiła Royal.

Po Paryżu plotka o rozpadzie blisko 30-letniego pożycia krążyła już od wielu miesięcy. Oboje jednak zaprzeczali, a media nie odważyły się spekulować na temat życia osobistego kandydatki. Część z nich - ta lewicowa - z lubością zajmowała się natomiast rozstrząsaniem analogicznego kryzysu, przez które przechodzić miało małżeństwo jej prawicowego konkurenta Nicolasa Sarkozy'ego i jego żony Cécilii.

Reklama

"Prasa lewicowa wzięła Ségo pod parasol ochronny" - mówi DZIENNIKOWI politolog Janine Mossuz-Lavau. Jej zdaniem utrzymywanie przy życiu martwego związku socjalistki miało czysto polityczny podtekst. "Sondaże są bezlitosne: Francuzi nie wyobrażają sobie, by prezydentem mógł zostać ktoś, kto nie ma stabilnego życia osobistego" - twierdzi.

Nic więc dziwnego, że do nieuniknionego momentu szczerości doszło w kilka godzin po drugiej turze wyborów parlamentarnych, która jednocześnie stała się końcem potężnego wyborczego maratonu i początkiem walki o przywództwo nad socjalistami. Według niemal jednogłośnej opinii analityków, los Hollande'a jest przesądzony i socjaliści pozbawią go przywództwa.

Pozbawiony charyzmy lider kojarzy im się z klęską wyborczą 2007 roku, kiedy to w ciągu dwóch miesięcy socjaliści przegrali zarówno wybory prezydenckie, jak i parlamentarne. Royal marzy o jego miejscu: uważa, że 47-proc. rezultat wyborczy w starciu z Sarkozym daje jej mandat do tworzenia socjalistycznej opozycji. Wcześniej musiała więc pozbyć się partnera, co - jak widać - nie przyszło jej trudno.

O wiele trudniej będzie jej przekonać partyjnych towarzyszy, że odrzucona przez Francuzów kandydatka może dokonać przebudowy ich ugrupowania. Na jednego z faworytów w walce o partię wyrasta popularny mer Paryża, Bertrand Delanoe, dysponujący o wiele większymi wpływami i coraz mocniej akcentujący swoje ambicje polityczne.