Fani na ostatni tom przygód Harry'ego Pottera czekali z niepokojem. Bo cały świat obiegła informacja o śmierci młodego czarodzieja. Czy to była plotka? Pierwsi będą o tym wiedzieć ci, którzy potrafią czytać po angielsku. Premiera angielskiej wersji odbyła się bowiem najwcześniej - dokładnie o północy tamtejszego czasu.

Reklama

W premierze książki brała udział sama autorka - J. K. Rowling. W londyńskim muzeum czytała fragmenty swojej książki - według niej najlepszej z całej serii. W tym samym czasie pod jedną z największych w Europie księgarń - londyńskim salonem Waterstone's - tłoczyło się w ulewnym deszczu pięć tysięcy fanów.

Pierwszą książkę kupiła 19-latka Amber de Jager, która przyjechała na premierę z Holandii. Nie chciała długo rozmawiać z dziennikarzami, bo... spieszyła się, by tak jak inni fani sagi przysiąść gdzieś na ulicy i pochłonąć książkę.

Polacy losy Pottera poznają później. Gdy tylko w sobotę ruszy sprzedaż ostatniego tomu czarodziejskiej sagi w salonach EMPIK-u. My już zdradzamy, jak kończy się tom. Jeśli ktoś chce sobie popsuć przyjemność, może kliknąć poniżej.

Reklama

» Przeczytaj, jak kończy Harry Potter

O tym, że książka jest fenomenem, napisano opasłe tomy, niemniej trudno znaleźć drugą powieść, która stała się bestsellerem na długo przed publikacją. Lista oczekujących na jej najnowszą odsłonę w amazon.com istnieje już od pół roku - tylko w ciągu dwóch pierwszych dni przyjmowania zamówień liczba złaknionych nowych przygód Pottera dobiła do 200 tysięcy.

Zapewne wielu z nich uczestniczyło w pojawiających się na długo przed publikacją gorączkowych spekulacjach co do dalszych losów słynnego czarodzieja. Bo rok temu Rowling wyznała, że w ostatniej części sagi z życiem pożegnają się dwie osoby. Od tamtej pory fani przerzucali się domysłami, kto to może być, a portale internetowe i bukmacherzy prześcigali się w robieniu sond i zakładów. Według wielu zginąć miałby... sam Harry Potter. Dalsze miejsca w tej kolejce straceńców zajęli lord Voldemort i Hermiona Granger. Szanse na ocalenie Pottera były spore, skoro apelowali o to nawet John Irving i Stephen King.