"W państwo nie doszło do prawdziwych reform, nie stworzono prawdziwej demokracji. Uważam te pięć lat za czas przegrany" - powiedziała polityk, będąca obecnie w opozycji wobec sprawującego władzę obozu prezydenta Wiktora Janukowycza.

Reklama

Tymoszenko, która wraz z byłym prezydentem Wiktorem Juszczenką stała na czele pomarańczowej rewolucji, a po niej dwukrotnie kierowała rządem podkreśliła, iż sobie samej nie ma nic do zarzucenia.

"Sprawując w ciągu tych pięciu lat (...) funkcję premiera byłam sabotowana i izolowana od instrumentów, które pozwoliłyby wprowadzić realne reformy. Jest to większość parlamentarna i poparcie prezydenta (którego w związku z konfliktem z Juszczenką nie miała - PAP)" - zaznaczyła.

W 2004 roku Tymoszenko zrezygnowała z kandydowania w wyborach prezydenckich, popierając w nich Juszczenkę jako głównego kandydata opozycji. Zachęcała do głosowania na niego podczas pomarańczowej rewolucji, w zamian za co otrzymała tekę premiera.

Gdy na jesieni 2005 roku Juszczenko zwolnił ją z piastowanego stanowiska, Tymoszenko stała się jego przeciwniczką. Ówczesny prezydent także nie szczędził jej krytyki.

Zdaniem komentatorów właśnie ten permanentny konflikt doprowadził do objęcia prezydentury przez Janukowycza. Tymoszenko przegrała z nim drugą turę wyborów prezydenckich w lutym, a Juszczenko, który ubiegał się w nich o reelekcję, w pierwszej turze w styczniu otrzymał niecałe 6 proc. poparcia.

Obecnie Tymoszenko stoi na czele bloku politycznego noszącego jej imię, który jest największym ugrupowaniem opozycyjnym w Radzie Najwyższej (parlamencie) Ukrainy.