Nowych informacji dotyczących katastrofy pod Smoleńskiem od komitetu nie będzie - pisze gazeta, cytując Jermołowa. Komitet swoje prace zakończył - przytaczają "Moskowskije Nowosti" słowa wiceszefa MAK Olega Jermołowa.
Rosyjski dziennik podkreśla, że w dwa lata po katastrofie sprawa ta nie schodzi z łamów prasy i ekranów telewizorów w Polsce, a polska opozycja wierzy, że wypadek był wynikiem spisku.
Odwołując się do raportu kierowanego przez Antoniego Macierewicza parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, "Moskowskije Nowosti" przekazują, że neguje on presję prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcy sił powietrznych generała Andrzeja Błasika na załogę samolotu, błędy pilotów oraz upadek maszyny podwoziem do góry.
Dokument zawiera otwarte oskarżenia pod adresem strony rosyjskiej, w tym o naruszenie polsko-rosyjskiej umowy z 1993 roku, która zobowiązywała Rosjan do odpowiedniego przygotowania lotniska i jego służb, a także przekazania informacji meteorologicznych - podaje gazeta.
"Moskowskije Nowosti" przypominają, że konkluzje przeprowadzonych wcześniej przez MAK i polską komisję rządową oficjalnych badań sprowadzają się do tego, że podstawową przyczyną wypadku samolotu były błędy i braki w wyszkoleniu załogi.
A miesiąc temu polska Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie doszła do wniosku, że samolot (Lecha) Kaczyńskiego w ogóle nie miał prawa lądować na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj - pisze dziennik, dodając, że NIK wskazała na błędy polskich służb państwowych i niedostatki w przygotowaniu pilotów.
"Moskowskije Nowosti" to jedyna centralna gazeta w Rosji, która we wtorek odnotowała rocznicę katastrofy smoleńskiej.
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja państwowa leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.
W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wraz z parą prezydencką śmierć ponieśli również ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi Tupolewa.
W swoim raporcie końcowym MAK obarczył winą za katastrofę stronę polską. W dokumencie nie było w ogóle mowy o winie Rosjan. Polskie władze oceniły raport MAK jako niepełny i jednostronny.
Za bezpośrednią przyczynę katastrofy MAK uznał "niepodjęcie w porę przez załogę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe mimo przekazania jej niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, które były znacznie gorsze od minimów określonych dla tego portu lotniczego; zejście bez dostrzeżenia naziemnych punktów orientacyjnych do wysokości znacznie niższej od określonej przez kierownika lotów minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 metrów) w celu przejścia na lot wizualny, a także brak należytej reakcji i wymaganych działań przy niejednokrotnym włączaniu się systemu ostrzegania przed przeszkodami TAWS, co doprowadziło do zderzenia samolotu z przeszkodami i ziemią".
Według MAK w kabinie pilotów był obecny generał Błasik, a jego obecność tam aż do momentu zderzenia Tupolewa z ziemią wywierała dodatkową presję psychologiczną. Protesty strony polskiej wywołało ogłoszenie przez MAK informacji, że we krwi Błasika jakoby wykryto alkohol.
MAK przekazał, że warunki atmosferyczne nie spełniały wymogów do lądowania, o czym załoga Tu-154M była informowana. W chwili katastrofy widoczność pozioma sięgała 300-500 metrów, była mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40-50 metrów. MAK podał też, że strona polska nie wykonała lotów próbnych w celu skontrolowania wyposażenia lotniska oraz zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania.
W swoich uwagach do raportu MAK strona polska wytknęła Rosji błędy w organizacji ruchu powietrznego na lotnisku w Smoleńsku i nieprzekazanie wielu informacji dotyczących katastrofy.
Zdaniem strony polskiej do katastrofy przyczyniły się: brak decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia. Według strony polskiej załoga Tu-154 była "błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i ścieżce". Pominięcie przez MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może - zdaniem strony polskiej - świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym w kierowaniu ruchem lotniczym w Rosji.
W polskim dokumencie podkreślono, że nie wszystkie rozmowy w kabinie udało się odczytać i nie rozstrzygnięto celu, w jakim generał Błasik znalazł się w kabinie. Polacy nie dostali także - jak zaznaczono, "mimo pisemnych próśb" - aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska.