Nową nekropolię katyńską w Bykowni uroczyście otworzono m.in. w obecności rodzin ofiar zbrodni ZSRR na Polakach z 1940 r.

Wśród 210 mogił na terenie Bykowni 70 z nich to wyłącznie polskie jamy grobowe - powiedział PAP archeolog prof. Andrzej Kola, który w latach 2001-2012 kierował pracami badawczymi w bykowniańskim lesie i na tamtejszym cmentarzysku NKWD. Podkreślił, że liczbę 1992 polskich ofiar NKWD udało się ustalić archeologom ze 100 procentową pewnością dzięki analizie antropologicznej oraz m.in. metodycznemu liczeniu fragmentów odzieży, w tym butów.

Reklama

W Bykowni była wyraźna strefa polskich jam grobowych oddzielona od mogił innych narodowości. Bez wątpienia 70 z nich było wyłącznie polskich, o czym świadczyły znajdowane tam przez nas przedmioty. W sumie wydobyliśmy ich ponad pięć tysięcy - mówił badacz. Dodał też, że w Bykowni przebadano wszystkie 210 jamy grobowe.

Prof. Kola zwrócił uwagę, że prawie 2000 osób zamordowanych w zbrodni katyńskiej i pochowanych w Bykowni to największa część osób z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej, zawierającej 3435 imion i nazwisk polskich obywateli zamordowanych przez władze sowieckiej Rosji. Reszta jego zdaniem, czyli ok. 1,5 tys. osób, mogło trafić zgodnie z rozkazem z 1940 r. szefa NKWD Ławrientija Berii do innych niż Kijów miejsc kaźni.

Reklama

Istnieją pewne przesłanki, że wywieziono tych Polaków na południe Ukrainy, do Chersonia lub Mikołajewa i tam zamordowano, jednak ich poszukiwanie wymaga dokładnych badań źródłowych i ustalenia miejsca cmentarzysk np. dzięki relacjom osób, które mogą pamiętać ich umiejscowienie - tłumaczył badacz.

W Bykowni we wszystkich miejscach, w których grzebano ofiary były wielokrotnie przeprowadzane ekshumacje - niekiedy nawet po sześć razy. Działania te podjęło w 1971 r. i 1987 r. KGB, które zacierało ślady swojej zbrodniczej poprzedniczki - NKWD. Kości ofiar nie leżały w układzie anatomicznym, czyli tak jak były składane przez oprawców do dołu, ale były przemieszane, często porozbijane i przemieszczone - mówił archeolog. Dodał, że KGB po swoich pracach zdecydowała znalezione szczątki zakopać w 36 skrzyniach. Polskim archeologom, mimo starań KGB, dotyczącym zacierania śladów, udało się znaleźć ponad 5000 przedmiotów, świadczących o tym, że należały do polskich obywateli - mówił prof. Kola.

Trudny okazał się również proces identyfikacji polskich ofiar. Archeolodzy odnaleźli tylko jeden nieśmiertelnik sierżanta Józefa Naglika oraz grzebień z wydrapanymi czterema nazwiskami Polaków, figurujących na tzw. liście ukraińskiej, co ostatecznie potwierdziło, że w tym miejscu pogrzebano ofiary zbrodni katyńskiej. Ustalonych pewnych osób z listy ukraińskiej jest siedem - powiedział prof. Kola. Wojskowy znak tożsamości Naglika, komendanta strażnicy "Skałat" Korpusu Ochrony Pogranicza, aresztowanego w strażnicy, więzionego w Odessie, skąd wysłany został do Kijowa, wydobyto 25 sierpnia 2007 r.

Reklama

Wszystkie szczątki polskich ofiar uroczyście pochowano w jednym miejscu, położonym w samym sercu Polskiego Cmentarza Wojennego w Bykowni, który będzie czwartą nekropolią katyńską, po cmentarzach w Lesie Katyńskim, Charkowie i Miednoje, które otwarto w 2000 r.

W Bykowni prace zespołu prof. Koli były prowadzone na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Trwały od 15 października do 3 listopada 2001 r., od 7 lipca do 30 września 2006 r., od 31 lipca do 30 września 2007 r. i od 10 kwietnia do 30 czerwca 2011 r. W następnym roku od 22 czerwca do 22 lipca 2012 r. zespół prof. Koli ostatecznie zakończył prace archeologiczno-ekshumacyjne na terenie przyszłego polskiego cmentarza w Bykowni.