46-letnia Razieh Omidvar jest z wykształcenia ekonomistką i - co w Iranie istotne - jest kobietą zamężną. Gdy rejestrowała swoją kandydaturę, powiedziała dziennikarzom, że chce przede wszystkim naprawić sypiącą się gospodarkę. W wyborach wystartować chce także inna kobieta - 45-letnia profesor Soraya Malekzadeh.



Reklama

Mimo że Iran jest krajem islamskim, miejscowa konstytucja nie zabrania kobietom startu w wyborach, także na najwyższy polityczny urząd w państwie. W praktyce jednak ostatecznej selekcji kandydatów dokonuje Rada Strażników, bezwzględnie poszłuszna ajatollahom. To jest teokracja. W Iranie istnieją instytucje przypominające nasze instytucje, takie jak prezydent czy parlament, ale faktyczna władza należy do kleru, do ajatollahów - tłumaczył w Polskim Radiu Marcin Piotrowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jak przypomniał, cztery lata temu do wyborów prezydenckich w Iranie zgłosiły się 42 kobiety, ale żadna nie została dopuszczona do startu.



O fotel prezydencki nie będzie też ubiegał się Mahmud Ahmadineżad, który kończy właśnie drugą kadencję. Eksperci dają też małe szanse zarówno osobom z obozu prezydenta, który jest skłócony z ajatollahami, jak i przedstawicielom rozbitego obecnie obozu reformistów.



Pełna lista dopuszczonych do startu kandydatów ma być ogłoszona za dwa tygodnie. Wybory prezydenckie w Iranie są zaplanowane na 14 czerwca.