Mimo że wiedza na temat problemów w reformowaniu Ukrainy w zachodnich stolicach jest powszechna, nikt oficjalnie nie formułował tak mocnych oskarżeń, jakie pojawiły się w memorandum Viktora Orbána do wszystkich przywódców państw Sojuszu i sekretarza generalnego organizacji. Powolność zmian nie była również tabu dla najważniejszego członka Paktu - USA, które kilka tygodni temu - mimo obaw związanych z nieszczelnością struktur państwowych – zdecydowały o dostarczeniu nad Dniepr zestawów przeciwpancernych nowej generacji FMG-148 Javelin. Do tej pory autorami tez o Ukrainie jako państwie upadłym byli Rosjanie. Właśnie dlatego argumenty Orbána są rewolucyjne.
Mimo niespotykanej w przeszłości rangi politycznej i finansowej pomocy dostarczonej przez NATO, UE, MFW, Bank Światowy i dużą grupę państw, rządowi ukraińskiemu brakuje woli politycznej i zdolności do wykonania podstawowych reform reorganizujących system gospodarczy, polityczny i społeczny wymaganych przez międzynarodowych donatorów - czytamy w memorandum, którego pełną treść poznał DGP.
Brak reform połączony z ustawicznymi atakami na prawa mniejszości (...) zrodziły niebezpieczny poziom niestabilności (...) Kijów określił drogę, która prowadzi do pogwałcenia istniejących praw mniejszości - przekonują władze węgierskie. Najmocniejszy jest jednak zarzut, w którym rząd Orbána stwierdza, że Ukraina stała się tak słaba, że jest niezdolna do ochrony praworządności i w rezultacie nie jest w stanie spełnić swoich zobowiązań wobec różnych organizacji międzynarodowych. Pojawia się również postulat by Sojusz - dla zapewnienia bezpieczeństwa na swojej wschodniej flance – stworzył nową politykę wobec Ukrainy, która uwzględniałaby opisane przez Budapeszt ryzyko.
Dokument powstał tuż po powołaniu czwartego rządu Viktora Orbána 18 maja 2018 r. Pracowano nad nim w pierwszej kolejności, co pokazuje znacznie, jakie władze w Budapeszcie przywiązują do memorandum.
Reklama
Tłem sporu jest przegłosowana jesienią ubiegłego roku ukraińska ustawa oświatowa i incydenty antywęgierskie, do których dochodziło na Zakarpaciu (na łamach DGP opisywaliśmy między innymi kulisy udziału polskich narodowców i osób związanych z grupą przestępczą Torpeda z Czerkasów w podpaleniu ośrodka mniejszości węgierskiej w Użhorodzie na początku tego roku). Ustawa zakłada, że zajęcia w językach mniejszości będą mogły być prowadzone jedynie w wybranych klasach i tylko na początkowym etapie edukacji. W szkole średniej jedynym dopuszczalnym językiem nauczania ma być ukraiński.
Jak mówił DGP lider mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu Josip Barto, kontrowersje miały zostać rozwiązane i doprecyzowane w drodze rozporządzenia do ustawy. Władze w Budapeszcie żądają jednak gwarancji na wyższym poziomie i oczekują jej nowelizacji. Sam Barto, który brał udział w wypracowywaniu kompromisu z ukraińskim rządem, w rozmowie z DGP nie formułował takich postulatów. Nie mówił również o istnieniu szczególnego zagrożenia dla mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu.
Jeszcze w marcu spodziewano się, że spór na linii Kijów-Budapeszt ma związek z trwającą na Węgrzech kampanią wyborczą i próbą przelicytowania przez Fidesz rywali z nacjonalistycznego Jobbiku. Po tym, jak szef węgierskiego MSZ Péter Szijjártó na Radzie Ministerialnej OBWE zażądał wprowadzenia misji tej organizacji na Zakarpacie, przedstawiciel Węgrów w tym regionie István Petruska przewidywał w rozmowie z DPG, że po wyborach retoryka Budapesztu zostanie złagodzona. Tak się jednak nie stało.
Orbánowska narracja o Ukrainie jako niepraworządnym państwie upadłym, które nie potrafi chronić zamieszkujących na jej terenie mniejszości, jest spójna z przekazem budowanym od czasu Rewolucji Godności przez Rosję. Stawia ona w trudnym położeniu Polskę. Węgry są kluczowym partnerem Warszawy w sporze z Komisją Europejską na tle art. 7. W zamian za poparcie na forum UE mogą zażądać rewanżu w staraniach na forum NATO o zmianę ukraińskiej ustawy oświatowej. Dla Polski Ukraina – niezależnie od sporów historycznych i frustracji związanej z powolnością pomajdanowych reform – jest kluczowym partnerem w powstrzymywaniu Rosji na wschodniej flance Sojuszu i niezbędnym ogniwem w polityce bezpieczeństwa. Warszawa jest również bardziej wrażliwa na możliwość rozegrania kwestii zakarpackiej przez Kreml, który – w związku z współpracą w dziedzinie energetyki – w Budapeszcie jest postrzegany jako ceniony partner a nie przeciwnik (mesjanistyczny argument, że Ukraina obroni Europę przed rosyjską agresją, na Węgrzech nie ma żadnego znaczenia).
Temat Zakarpacia pojawił się podczas zakończonego wczoraj Zgromadzenia Parlamentarnego NATO (ZP NATO) w Warszawie. Delegaci z Kanady i Litwy krytykowali blokowanie przez Węgry komisji NATO-Ukraina z powodu sporu o prawa mniejszości. W sobotę do sprawy odniósł się również szef polskiego MSZ.
Mam nadzieję, że te wszystkie wątpliwości zostaną rozwiązane i nie będzie przeszkód przed odbyciem spotkania formalnego tej Komisji (NATO-Ukraina). Naszym celem powinno być utrzymanie jedności terytorialnej, suwerenności, niezależności Ukrainy - mówił w sobotę podczas ZP NATO Jacek Czaputowicz. Zaznaczył, że rozmawiał o tej sprawie z ministrem spraw zagranicznych Węgier Péterem Szijjártó. Planuje również poruszyć temat z szefem ukraińskiego MSZ Pawło Klimkinem. To jest spór w rodzinie. Być może trzecia strona byłaby tu pomocna. Np. sekretarz generalny NATO. Myślę, że on ma pewne narzędzia do wyjaśnienia tej sprawy - dodał.
Zdaniem ukraińskiego analityka zajmującego się badaniem organizacji skrajnie prawicowych Pawło Homonaja im dłużej trwa spór, tym większy potencjał rozegrania go przez Rosję. Wystarczy jedna ofiara śmiertelna, jeden martwy Węgier na Zakarpaciu, aby temat nabrał międzynarodowego znaczenia i rozgłosu - mówił w rozmowie z DGP. Jego zdaniem w regionie nie da się wzbudzić nastrojów separatystycznych na wzór republik ludowych w Donbasie. Można jednak skutecznie sterować temperaturą sporu na linii Kijów-Budapeszt za pośrednictwem organizacji skrajnych (takich jak Sicz Karpacka) czy grup przestępczych (jak wspomniana wcześniej Torpeda z Czerkasów) i w ten sposób obniżać rangę Ukrainy na arenie międzynarodowej czy też blokować jej współpracę z NATO.