Belgijski nadawca publiczny VRT podał, że okręt dowodzenia i zaopatrywania logistycznego Godetia podobnie jak towarzyszące mu NATO-wskie niszczyciele min nie ma środków obrony przed atakiem powietrznym. Zdaniem komentatorów, mogło to skłonić Rosjan do dokonania nad nimi przelotu dwóch bombowców Su-24 z tak zwanymi brudnymi skrzydłami czyli z podwieszonymi bombami, co dokumentują zdjęcia.
Belgijskie media podają, że incydent mógł mieć poważniejszy charakter. Na Bałtyku przebywała bowiem belgijska fregata Louise Marie uczestnicząca w ćwiczeniach obrony przeciwlotniczej. Szwedzkie myśliwce, które miały pozorować atak na fregatę, skierowano do przechwycenia rosyjskich bombowców.
Cytowany przez VRT Kristof van Belleghem, dowódca Louise Marie, powiedział, że Rosjanie podejmują coraz częściej takie działania. - Zdarza się to coraz, coraz częściej. Widzimy, że Rosjanie poczynają sobie coraz pewniej wobec naszych jednostek. Przyzwyczajamy się do tego, ale powinni zachować ostrożność, aby uniknąć nieporozumień, wypadków i czegoś gorszego - wskazał.
Dzień wcześniej - w środę - rosyjski okręt podwodny klasy Kilo pojawił się na powierzchni morza w pobliżu Godetii, aby robić zdjęcia. Media wskazują, że jest to niezwykłe wydarzenie, ponieważ okręty podwodne zwykle wolą działać niewykryte.
Przy okazji incydentu z bombowcami Su-24 przypomniany został podobny, z kwietnia 2016 roku. Wtedy to rosyjskie samoloty tego samego typu przeleciały 20 razy nad amerykańskim niszczycielem rakietowym USS Donald Cook, znajdującym się na wodach międzynarodowych na Bałtyku. Na pokładzie okrętu był polski śmigłowiec.