Chodzi o to, by poćwiczyć wzajemne relacje urzędów na wypadek kryzysu. W praktyce sprawdzić, jak np. faktycznie wygląda wprowadzanie stanu wojennego - tak cel gry "Kierownictwo", która jest częścią ćwiczeń „Kraj”, tłumaczy jeden ze współpracowników prezydenta. Pierwotnie projekt miał zostać zrealizowany jesienią tego roku, ale przesunięto go na przełom lutego i marca 2019 r. Co dokładnie mają wtedy robić państwowi urzędnicy?
Podczas niejawnego posiedzenia Rady Gabinetowej z udziałem prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu, ministrów, a także kierowników urzędów centralnych, szefa Sztabu Głównego Wojska Polskiego i dowódców poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych, będą podejmować decyzje „na tle realnej sytuacji polityczno-militarnej”. Dowiedzą się też, jak wygląda nasze otoczenie pod kątem zagrożeń.
W założeniach ćwiczeń "Kraj - 18" (możliwe, że za chwilę ich formalna nazwa zostanie zmieniona na "Kraj - 19") można przeczytać, że to "jedyne przedsięwzięcie szkoleniowe w Polsce angażujące organy władzy państwowej (prezydenta RP oraz Radę Ministrów). Oprócz "„Kierownictwa" rządzący i urzędnicy mają też uczestniczyć w grze wojennej "Stolica", która sprawdzi ich reakcje na konkretne scenariusze. W maju na łamach DGP sugerowaliśmy, że może to być np. pojawienie się zielonych ludzików (uzbrojonych żołnierzy bez emblematów żadnego państwa, jak to było np. na Ukrainie) w jednym ze wschodnich województw. Albo zmasowany cyberatak paraliżujący działanie administracji.
Plan obejmuje również wojskowe ćwiczenia i treningi sztabowe oraz zaangażowanie organów wojewódzkich i samorządowych w jednym z województw. Urzędnicy mają m.in. dowiedzieć się, jak wyglądają finansowe skutki mobilizacji dziesiątek tysięcy rezerwistów albo jak w praktyce wygląda wdrażanie Planu Mobilizacji Gospodarki (ma on na celu m.in. „utrzymanie bezpieczeństwa i ciągłości dostaw sprzętu wojskowego oraz usług na rzecz Sił Zbrojnych RP i innych uprawnionych organów”).
Ostatni raz taki sprawdzian organów państwa przeprowadzono w… 2004 r. Konsultacje w sprawie tego najnowszego Ministerstwo Obrony Narodowej prowadzi z prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego od 2016 r. W maju ubieglego roku uzgodniono koncepcję, którą przyjęła Rada Ministrów. Ale ponieważ równocześnie kulminacyjny punkt osiągała wojna o wpływy w wojsku między prezydentem Andrzejem Dudą a ówczesnym ministrem obrony Antonim Macierewiczem, to nie udało się wypracować szczegółowego planu ćwiczeń. Tłem konfliktu była m.in. niechęć prezydenta do zatwierdzenia przygotowanego przez MON Strategicznego Przeglądu Obronnego (dokument, który wg autorów miał być podwaliną pod cały system obronny RP).
Temat znów stał się aktualny, gdy w styczniu tego roku tekę ministra obrony objął Mariusz Błaszczak. Konsultacje wznowiono, a opracowany dokument pod koniec września przesłano z BBN do Rady Ministrów.
Nie będziemy blokować tych ćwiczeń. Realny termin ich przeprowadzenia to przełom stycznia i lutego - mówi nasz rozmówca z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Sęk w tym, że wcześniej otoczenie prezydenta zakładało, że projekt zostanie zrealizowany we wrześniu tego roku. Termin jednak przesunięto. Czy podobnie może być z nową datą? Problematyczne jest to, że w proces zaangażowana jest Rada Gabinetowa, która inaczej niż Rada Ministrów nie ma możliwości podejmowania realnych decyzji - wyjaśnia urzędnik KPRM. Dodaje również, że trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy przeprowadzić te ćwiczenia tak, by realnie się dowiedzieć, jak funkcjonują instytucje, czy po prostu chcemy się poklepać po plecach i powiedzieć, że wszystko jest świetnie.
Wnioski z ćwiczeń są niejawne. Jeśli zostaną zaprezentowane opinii publicznej, to w wersji bardzo mocno okrojonej. Wciąż istnieje też ryzyko, że Rada Ministrów scenariusza jednak nie przyjmie i ćwiczenia nie zostaną przeprowadzone przed wyborami. Później też będzie to mało realne, bo niemal tradycją jest, że nowi ministrowie wstrzymują projekty poprzedników (nawet jeśli są z tej samej opcji politycznej).
To, że od 15 lat nie przeprowadzono w Polsce ćwiczeń „Kraj”, jest symptomem pewnego szerszego zjawiska, które były szef sztabu gen. Mieczysław Gocuł nazwał abdykacją władz polskich w strategicznych kwestiach obronności. Emerytowany wojskowy mówił m.in. o tym, że nie jest aktualizowany plan reagowania obronnościowego państwa. A to on jest podstawą do działania na wypadek zagrożenia m.in. konfliktem zbrojnym.
Inny przykład tej abdykacji to plan "Szczegółowe kierunki przebudowy i modernizacji technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026", który Rada Ministrów przyjęła dopiero w czerwcu – półtora roku po terminie, w którym powinien wejść w życie. Tymczasem dokument ten jest podstawą w planowaniu zakupów zbrojeniowych czy realizacji założeń sojuszniczych.
O braku strategii bezpieczeństwa od kilkunastu miesięcy mówi też były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew. Jest on członkiem współtworzącego rząd Porozumienia Jarosława Gowina. – Mamy nieodpowiednią strategię obronną, która została przyjęta dla innego położenia geopolitycznego. Pojawiło się przecież realne zagrożenie ze Wschodu, którego początek mieliśmy na Kaukazie, a kontynuację na Ukrainie. Tymczasem my ciągle żyjemy w świecie, w którym konflikt uważa się za mało prawdopodobny. Byłem przekonany, że po zmianie rządu w 2015 r. zostanie opracowana nowa strategia obrony – tłumaczył Szeremietiew rok temu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Nowej strategii nie uchwalono i nic nie wskazuje na to, by miało się to stać.