Parnas jest Ukraińcem, a Fruman Białorusinem, ale obydwaj mają amerykańskie obywatelstwo i mieszkają na Florydzie. To oni mieli kontaktować Giulianiego z politykami na Ukrainie. Ich sprawa ma związek z amerykańskim prawem wyborczym i postawiono im zarzuty zawiązania spisku w celu "dostarczania zagranicznych funduszy kandydatem na urzędy federalne i stanowe", składania fałszywych zeznań przed Federalną Komisją Wyborczą i fałszowania dokumentów - poinformował rzecznik prokuratury federalnej w Nowym Jorku.

Reklama

Parnas i Fruman w środę mieli zamiar wylecieć do Wiednia; zostali zatrzymani na międzynarodowym lotnisku Dulles w Waszyngtonie. Oczekuje się, że staną przed sądem w Wirginii jeszcze w czwartek - podał "Wall Street Journal". Dziennik "The Hill" poinformował, że szefowie trzech komisji Izby Reprezentantów prowadzących śledztwo w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta - wywiadu, spraw zagranicznych oraz reform i nadzoru - skierowali do obu podejrzanych wezwania do stawienia się przed Kongresem oraz dostarczenia dokumentów pod rygorem karnym.

Zarzuty w tej samej sprawie postawiono jeszcze dwóm osobom - amerykańskiemu biznesmenowi Davidowi Correii i urodzonemu na Ukrainie przedsiębiorcy Andreyowi Kukushkinowi.

Dwaj zatrzymani przekazywali też pieniądze na kampanie polityczne wybranych osób, posługując się podstawionymi osobami. Parnas podejrzany jest o to, że nielegalnie wyłożył na kampanię wyborczą Donalda Trumpa od 325 tys. do 478 tys. dolarów.

Według AP pieniądze przekazane na kampanię pozwoliły dwóm raczej nieznanym biznesmenom uzyskać szybko dostęp do najważniejszych osób w Partii Republikańskiej.

Parnas i Fruman byli głównym pośrednikami między Giulianim i członkami ukraińskiego rządu. Sam Giuliani już na wiosnę oznajmił, że pojedzie na Ukrainę, by spotkać się z ówczesnym prezydentem-elektem Wołodymyrem Zełenskim i nakłonić go do przeprowadzenia dwóch śledztw, które mogą być korzystne dla prezydenta USA. Dodał również, że kroki, jakie ma zamiar podjąć na Ukrainie, mają pełne poparcie prezydenta.

Giuliani nie krył, że chce zbadać sprawę zaangażowania syna byłego wiceprezydenta USA Joe Bidena we współpracę z ukraińską firmą gazową. Chciał też znaleźć dowody na poparcie tezy, że podczas wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku rząd Ukrainy stanął po stronie Hillary Clinton, bowiem zwrócił uwagę na ukraińsko-rosyjskie powiązania Paula Manaforta, ówczesnego szefa sztabu wyborczego Trumpa.

Reklama

Zabiegi Trumpa, który chciał zmusić Ukrainę do podjęcia śledztwa w sprawie syna Joe Bidena i wstrzymywał pomoc wojskową dla Kijowa zatwierdzoną przez Kongres, wyszły na jaw, gdy sygnalista poinformował o telefonicznej rozmowie Trumpa z Zełenskim.

Informacja sygnalisty, który uznał, że prezydent zabiegał o ingerencję obcego państwa w wybory w USA, uruchomiła postępowanie komisji Izby Reprezentantów w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta. Ubieganie się o zagraniczną pomoc, w jakiejkolwiek formie, w kampanii wyborczej jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego. Biały Dom odmówił jakiejkolwiek współpracy w tym śledztwie.

Biden ubiega się o mandat Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2020 roku i jest najbardziej prawdopodobnym rywalem Trumpa w tym wyścigu.

Agencja AP poinformowała niedawno, że Parnas i Fruman próbowali doprowadzić do zmiany składu zarządu ukraińskiego państwowego koncernu paliwowego Naftohaz. Według AP biznesmeni powoływali się na powiązania z Trumpem i Giulianim. Planowano, że po zmianie zarządu dojdzie do zawarcia lukratywnych kontraktów z firmami kontrolowanymi przez sojuszników amerykańskiego prezydenta.