Locha, nazwana Elsą, na początku sierpnia ukradła nudyście odpoczywającemu nad jeziorem Teufelssee plastikową torbę z laptopem. Nagi mężczyzna ścigał zwierzę uciekające ze zdobyczą, a pogoń sfotografowała jedna z obecnych tam osób. Jak podał serwis Deutsche Welle, lokalne władze obiecały, że będą uważnie obserwować Elsę i inne dziki, żeby upewnić się, że nie stanowią one zagrożenia dla ludzi. Odmówiły wykluczenia zabicia zwierzęcia. Jeśli w miejscach takich jak kąpielisko Teufelssee istnieją szczególne zagrożenia dla ludzi lub zwierząt, należy podjąć odpowiednie środki, aby zapobiec tym zagrożeniom" - powiedział rzecznik berlińskiego urzędu ds. lasów Marc Franusch.
Kierująca nadleśnictwem Grunewald Katja Kammer powiedziała publicznemu nadawcy RBB24, że locha zostanie "usunięta". Jak wyjaśniła, dziki mogą być agresywne i mogą roznosić choroby, ale zwykle unikają ludzi.
Według RBB24 pandemia koronawirusa sprawiła, że więcej berlińczyków spędza wakacje w mieście i odpoczywa w tamtejszych lasach i nad jeziorami, a przez to dziki zostają pozbawione własnej przestrzeni. Zwierzęta do miejsc, w których przebywają ludzie, przyciągają też "ogromne ilości" pozostawianych śmieci. Kammer stwierdziła, że dziki same nie opuszczą tego terenu, więc jedynym sposobem na ograniczenie ich kontaktów z ludźmi jest ich odstrzelenie. Dodała jednak, że nawet gdyby zabito Elsę, to nad jeziorem pozostanie reszta stada.
Według Kammer nadal istnieje pewna nadzieja dla Elsy, ponieważ jest ona "wyjątkowo inteligentną lochą". Franusch z kolei stwierdził, że nie ma pewności, czy i kiedy dzik zostanie zabity. W rozmowie z RBB24 powiedział, że "strzelanie do dzików nad Teufelssee nie jest bezpieczne".
Jak podaje Deutsche Welle, zgodnie z prawem nie można odstrzelić lochy z młodymi poniżej szóstego miesiąca życia. Elsę uratować może także miejsce zamieszkania nad popularnym wśród berlińczyków jeziorem, ponieważ myśliwym nie wolno strzelać, gdy w pobliżu znajduje się wiele osób.
Każdego roku w Berlinie odstrzeliwuje się od 1000 do 2000 dzików.