- Moim zdaniem to naprawdę tragedia o epickich rozmiarach. Szesnaście ofiar, to jest niespotykane - oświadczył pełniący w mieście obowiązki szefa policji Mark Simmons.
Poinformował, że zaalarmowani o strzelaninie funkcjonariusze, gdy przybyli na miejsce, byli świadkami sceny, kiedy 100 osób rozbiegało się w chaosie.
Władze Rochester wydały wytyczne w sprawie pandemii koronawirusa postulujące, żeby mieszkańcy ograniczali spotkania towarzyskie do członków gospodarstwa domowego i nie gromadzili się w grupach.
- Tak wielu ludzi pędziło w wielu kierunkach, jadąc po trawie, próbując się na wiele różnych sposobów stąd wydostać - mówił na miejscu zdarzenia lokalnej telewizji ABC 13 w Rochester mężczyzna, który przedstawił się jako Billy.
Według wstępnych ustaleń podczas imprezy na podwórku jednego z domów zostali zastrzeleni kobieta i mężczyzna w wieku około 18-20 lat. Ranni zostali ludzie w wieku od 17 do 23 lat. Przewieziono ich do dwóch szpitali. Urazy, których doznali, prawdopodobnie nie zagrażają ich życiu.
Policja odkryła, że wystrzelonych zostało kilkadziesiąt pocisków. Próbuje ustalić, ile osób otworzyło ogień i kim byli strzelający. Nie znała jeszcze wcześnie przed południem podejrzanych, ani też nikt nie trafił do aresztu.
Cytowany przez CNN Simons zwrócił uwagę, że funkcjonariusze nie wiedzieli wcześniej o przyjęciu. Nie otrzymali żadnych sygnałów o zakłócaniu porządku.
Szef policji podkreślił, że społeczność miasta, która tak wiele obecnie przeżywa, musi jeszcze uporać się z tą niepotrzebną tragedią. Czyn ludzi, którzy dopuścili się przemocy, nazwał "niefortunnym i haniebnym".
- Zamierzamy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby postawić tych ludzi przed wymiarem sprawiedliwości - zapewnił.
Burmistrz Rochester Lovely Warren w wydanym oświadczeniu apelowała o zachowanie spokoju i powściągliwości w czasie, gdy policja prowadzi dochodzenie.
- Gdy tylko dodatkowe aktualne informacje w tej sprawie będą dostępne, wydział policji je dostarczy. Prosimy o nieustanne modlitwy za nasze miasto – wzywała Warren.
Strzelanina miała miejsce, w czasie, gdy miasto wciąż żyje inną głośną sprawą Daniela Prude. Zmarł on w marcu w następstwie tego, że policja w Rochester, pragnąc go ujarzmić, założyła mu worek na głowę. Wywołało to protesty i oskarżenia, że lokalni przywódcy ukrywali przed opinią publiczną szczegóły dotyczące śmierci 41-letniego mężczyzny. W tej sprawie trwa wciąż dochodzenie.