Wniedzielę, 17 lipca, wieczorem oficjalny portal urzędu prezydenckiego opublikował dekrety Wołodymyra Zełenskiego w sprawie zawieszenia w czynnościach prokurator generalnej Iryny Wenediktowej oraz szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Iwana Bakanowa. Uzasadnienie: opieszałość i zaniedbania w likwidowaniu rosyjskiej agentury w podległych instytucjach. W ślad za tym do parlamentu trafił wniosek o formalne odwołanie obojga, co deputowani przegłosowali zdecydowaną większością głosów we wtorek. Dla wielu obserwatorów było to zaskoczeniem, zwłaszcza w odniesieniu do Bakanowa. Chodziło wszak o prywatnego przyjaciela z lat młodości i jednego z najbliższych współpracowników Zełenskiego. Od zawsze, czyli jeszcze z okresu, gdy ten pierwszy był dyrektorem studia producenckiego, a drugi popularnym komikiem. Potem Bakanow był m.in. kluczową postacią zwycięskiej kampanii prezydenckiej i szefem założonej przez Zełenskiego partii Sługa Ludu, by wreszcie w maju 2019 r. objąć funkcję członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony oraz pierwszego zastępcy szefa SBU (i jednocześnie szefa Głównej Dyrekcji ds. Zwalczania Korupcji i Przestępczości Zorganizowanej w tej instytucji). Wkrótce został jeszcze członkiem Narodowej Rady Polityki Antykorupcyjnej przy prezydencie, a pod koniec sierpnia 2021 r. – szefem całego SBU.
Prezydencka miotła
Ani Zełenski, ani Bakanow nie ukrywali wtedy, że pierwszoplanowym zadaniem – mającego wprawdzie istotne atuty w postaci rzetelnego wykształcenia prawniczego i ekonomicznego, sprawdzonych umiejętności menedżerskich, twardej ręki i przede wszystkim zaufania pierwszej osoby w państwie, ale nowicjusza w służbach specjalnych – będzie radykalne zreformowanie SBU. Nowy szef miał uczynić z dość niemrawego molocha sprawne narzędzie do zwalczania oligarchów (oczywiście tych nieprzyjaznych Zełenskiemu) oraz wyplenienia wszechobecnej w ukraińskim życiu politycznym i gospodarczym korupcji. Istotne było także zlikwidowanie rosyjskiej agentury uplasowanej w strukturach SBU oraz – szerzej – pozbycie się ludzi mających postradzieckie lub prorosyjskie sentymenty. Ich obecność boleśnie dała o sobie znać podczas aneksji Krymu w 2014 r. oraz utworzenia pod jej egidą samozwańczych republik separatystycznych na wschodzie Ukrainy. Tamtejsze komórki SBU nie tylko nie przeciwdziałały agresji, lecz w wielu przypadkach czynnie ją wspierały.
Autor jest wykładowcą Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, ekspertem fundacji Po.Int oraz Nowej Konfederacji.