Dziennikarze Kyiv Post zapoznali się z nagraniami rozmów, przechwyconych przez ukraiński Główny Zarząd ds. Rozpoznania (CDR) Ministerstwa Obrony Ukrainy, opublikowanymi od 23 lipca do 6 września. Agencja upubliczniła ponad 150 nagrań, przechwyconych od początku wojny. Kyiv Post informuje, że nie był w stanie niezależnie potwierdzić autentyczności nagrań, dziennikarze zauważają jednak, że używany język - często wulgarny - był typowy dla rosyjskich żołnierzy. Omawiane tematy i problemy były zgodne z tym, co wiadomo o armii rosyjskiej, a co zostało potwierdzone przez wiele niezależnych źródeł.

Reklama

"Piep... strachy na wróble!"

W ciągu dwutygodniowego okresu, który podlegał przeglądowi, rosyjscy żołnierze wielokrotnie skarżyli się na słabe zaopatrzenie jednostek liniowych i straty. "Czy możesz sobie wyobrazić, jakie dzieci wysyłali? Piep... strachy na wróble!... Oni (rosyjska armia) biorą brudne mundury, piorą brud i krew, a potem ubierają tych nowych facetów. Jesteśmy jak banda p... bezdomnych. Mają karabiny z 1976, z 1978, te rzeczy nawet nie strzelają prosto... i są wysyłane prosto na linię frontu. A jak masz zatrzymać czołg karabinem? Żadnych rakiet przeciwpancernych, nic!" - skarżył się w rozmowie z 4 września jeden z nagranych żołnierzy.

Żołnierz na linii frontu w rozmowie 30 sierpnia opisał zacięte walki w sektorze charkowskim: "Nic nam nie zostało. Nie ma wody, nie ma jedzenia (...) Jesteśmy absolutnie poje..., tak właśnie jest... 7. kompania została absolutnie powalona... dowódca batalionu uciekł, k...".

Rosyjscy żołnierze wielokrotnie dyskutowali z członkami rodziny o sposobach uniknięcia walki. Powszechną taktyką było symulowanie, udawaniechoroby i pomysły, by zerwać kontrakt z armią.

"No cóż, możesz zadzwonić do Władimira Władimirowicza"...

W serii rozmów w dniach 27-30 lipca szeregowy żołnierz, zidentyfikowany jako członek sekcji artylerii w rosyjskiej 11. Oddzielnej Gwardyjskiej Brygadzie Szturmowej, powiedział rodzicom, że jego jednostka nie otrzymała wynagrodzenia bojowego. Jak twierdził, "na papierze brygada była jeszcze w Rosji". Powiedział też, że jego bateria, stacjonująca wówczas we wsi Biła Krynica na odcinku chersońskim, straciła połowę swoich członków w wyniku ostrzału dronów.

Zapytany przez matkę, czy Kreml kłamie, i co można z tym zrobić, żołnierz odparł: "No cóż, możesz zadzwonić do Władimira Władimirowicza (Putina) i możesz zebrać wszystkich 10 tys. ludzi, wszystkie żony i matki, i możesz napisać skargę, a potem możesz zapytać, dlaczego nasi żołnierze na papierze są w Rosji a w rzeczywistości na p... Ukrainie".

Reklama

Inni rosyjscy żołnierze mówili o kategorycznej odmowie walki i przygotowaniach do buntu. "Piętnastego (września) w naszej jednostce oficerowie i żołnierze kontraktowi spotkają się, pójdą do (starszego dowódcy) i złożą broń. Zamierzają odmówić dalszej walki".